ROZDZIAŁ 33
Zrobili miejsce na środku salonu,
przesuwając na bok jeden z foteli. Damon z pomocą Iry i odrobiny telekinezy przytaszczył do pokoju jedno
ze stojących luster, należące wcześniej do Niny. Keva w tym czasie kręciła się gdzieś w pobliżu i coś do siebie mówiła, choć chłopak nie miał pojęcia, co to
mogłoby być.
- Jesteśmy tego pewni? – zapytała Lena,
nerwowo poprawiając kok.
- Ani trochę – odpowiedział Damon. –
Ruszmy się, zanim się rozmyślimy.
Zakryli lustro prześcieradłem i ustawili
go przed jednym ze zwierciadeł wiszących na ścianie. W tym czasie ciotka Sophie
znalazła i zapaliła czarne oraz srebrne świece – miały właściwości
odbudowywania równowagi i niszczenia ciemnej magii, ich siła mogła więc się przydać.
Z powodu nieobecności Niny ograniczyli się tylko do zapalenia anyżku dla
oczyszczenia energii, a Lena namalowała kredą trójkąt na panelach – jeden z
jego boków bezpośrednio przylegał do ściany, aby objąć również wiszące lustro,
a nie tylko to stojące. Był to symbol przywołujący, choć na ogół używało się go
do wzywania demonów, a nie zaklętych dziewcząt. Jeśli rytuał się uda, Keva
miała zmaterializować się w samym środku znaku.
- Zaraz się porzygam – poskarżył się
Damon, ustawiając stojące lustro.
- Tylko nie na mnie – mruknęła w
odpowiedzi Ira.
Damon zapukał w lustro i niedługo potem
pojawiła się Keva. Podskakiwała w miejscu i szczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, wpatrując się w
stojące przez nią zwierciadło zakryte prześcieradłem.
- Jeszcze jakieś uwagi? – zapytał młodzieniec
stojącą obok ciotkę Sophie.
Kobieta wzruszyła ramionami.
- Uwaga na głowy?
Damon westchnął i pociągnął za
prześcieradło, ukazując lustro.
Za oknem szalała śnieżyca, okna trzęsły
się w zawiasach, słychać było nawet przeciągły świst wiatru, jednak w chwili
odsłonięcia zwierciadła wszystko zamilkło – Damon poczuł tylko wzrost
temperatury w powietrzu i nasilenie tej dziwnej energii, która przeskakiwała
między nimi jak elektryczność. Lampy zamigotały, a chłopakowi zakręciło się w
głowie. Działo się coś bardzo dziwnego.
Obraz przed oczami zaczął mu się zamazywać
– przez chwilę widział tylko rząd dziewcząt, jedna obok drugiej; w pewnym
momencie zapomniał o lustrach, ich ramy dziwnie się zacierały. Powietrze
stawało się coraz cięższe i cięższe, niemal mógł dostrzec jego wagę i
konsystencję. Czuł coraz większe mdłości.
Keva w tym czasie znieruchomiała,
wpatrując się w swoje odbicie. Wyglądała na zaskoczoną i niepewną, na ten jeden
moment ściągnęła maskę pewności siebie, dzięki czemu jej rysy twarzy się
wygładziły. Damon miał wrażenie, jakby stała w tubie – ustawione naprzeciwko
siebie lustra sprawiły, że zamiast jednej, w pokoju znajdowały się niezliczone
jej kopie.
Kiedyś do sąsiedniego miasta przyjechało wesołe
miasteczko, w którym jedną z atrakcjami był gabinet luster – Damon stwierdził wtedy, że znalazł się w krzywej wersji Bowers House. Kiedy później
powiedział o tym Eliasowi, spodziewał się, że ten go wyśmieje. Młodszy bliźniak
nie zrobił tego jednak – przeciwnie, zastanowił się nad jego słowami i przyznał
mu rację.
- Bowers House w ogóle ma coś w sobie z
wesołego miasteczka – przyznał. – Albo cyrku. To taki Dom Niesamowitości.
Damon zaśmiał się.
Wtedy nie wiedzieli jeszcze, co takiego kryje się w
domowych lustrach – były tylko pamiątkami po Mariah Bowers, kobiety, która
zmarła długo przed ich narodzinami. Damon zastanawiał się później, czy Elias
czegoś się nie domyślał, w końcu podobnie jak Mariah, dziwnie je sobie upodobał
– choć równie dobrze mogło to mieć związek z Hope.
Starszy bliźniak zdał sobie sprawę, jak
mało rozmawiał z bratem o tych sprawach.
Żałował, że nie ma go razem z nim. Elias
całym sercem pragnął uwolnić Kevę z jej więzienia, na pewno chciałby być przy
tej chwili, ale nie dlatego Damon ubolewał nad jego nieobecnością – młodszy
bliźniak, w przeciwieństwie do swojego brata, najprawdopodobniej nie czułby się w tej chwili tak zagubiony i zdezorientowany; na pewno rozumiałby wszystko, co miało się wydarzyć – nawet
jeśli nie potrafiłby tego dobrze wyjaśnić. W tych sprawach Elias zawsze był
jego przewodnikiem, podczas gdy Damon pozostawał obrońcą.
Uzupełniali się, a teraz jednego z nich
zabrakło.
Burza śnieżna nasiliła się, ale Damon
ledwo to zauważył. Miał wrażenie, jakby całe Bowers House wibrowało od dziwnej
energii, nagle przeraził się, że lustra mogłyby zacząć pękać i rozlatywać się
na tysiące kawałków – nie mógł pozbyć się wizji, w której nagrzewają się do
czerwoności, jak trzęsą się na hakach i zawiasach, po czym wybuchają, a ich
kawałki wirują w powietrzu.
Poczuł silną dłoń na ramieniu i spostrzegł
ciotkę Sophie, niczym wrona wpatrzoną w miejsce przed nimi. Kiedy Damon znowu
spojrzał w tamtym kierunku, obraz zaczął mu się rozdwajać
przed oczyma. Widział rząd dziewcząt, a potem pojawiła się jeszcze jedna,
dokładnie pośrodku ustawionych naprzeciw siebie zwierciadeł.
Aż w końcu wszystko się zatrzymało.
Dziwne napięcie zelżało, lustra przestały
emanować tą dziwną energią, jedynym dźwiękiem pozostawał świst wiatru za oknem.
Zniknęło nawet to uczucie nieprzyjemnego nacisku na uszy.
Keva z lekko otwartymi ustami rozejrzała
się po pokoju. Zachwiała się i powoli przestąpiła przez linię namalowanego na podłodze trójkąta.
Damon słyszał jej przyśpieszony oddech. Bał się poruszyć, zupełnie jakby
przyglądał się leśnemu zwierzęciu, którego mógłby spłoszyć, albo sprowokować do
ataku. Jego ciotki miały chyba podobnie, bo żadna z nich nie odzywała się
słowem, trwając w identycznym bezruchu.
Dziewczyna poniosła wzrok i spojrzała na
nich z zaskoczeniem. Damon zaczął bać się, że może niczego nie pamięta.
- Keva?
Na jej twarzy powoli wypłynął szeroki
uśmiech.
A potem wybuchła szaleńczym i głośnym
śmiechem. Damon drgnął zdumiony, szybko mrugając powiekami, podczas gdy Keva
zaczęła obracać się dookoła własnej osi nie przestając rechotać – było w tym
coś niepokojącego i chłopak wbrew woli pomyślał, że po latach niewoli w końcu popadła w obłęd. Nawet tak
wyglądała – potargane włosy, szeroka, szara koszula i pewnie nic pod spodem,
szaleństwo w oczach i ten nieprzerwany, przerażający śmiech. Damon miał ochotę
krzyknąć, żeby w końcu zamilkła.
Keva zrobiła to, jakby czytała mu w
myślach – jednak nie na długo, bo nagle zaczęła śpiewać:
-
Auf der Heide blüht ein kleines Blümelein
und das heißt Erika.
Heiß von hunderttausend kleinen Bienelein wird
umschwärmt Erika
denn ihr Herz ist voller Süßigkeit,
zarter Duft entströmt dem Blütenkleid.
Auf der Heide blüht ein kleines Blümelein und das
heißt: Erika![1]
Znowu wybuchła szaleńczym śmiechem.
- Keva! – krzyknął Damon, podchodząc do
niej i wyciągając ku niej dłoń. Dziewczyna trąciła ją i zaczęła podskakiwać, jednocześnie
okrążając go oraz lekko dotykając jego ramion i włosów.
Nie przestawała śpiewać.
-
In der Heimat wohnt ein blondes Mägdelein und das heißt: Erika.
Dieses Mädel ist mein treues Schätzelein und mein
Glück, Erika.
Wenn das Heidekraut rot-lila blüht,
singe ich zum Gruß ihr dieses Lied.
Auf der Heide blüht ein kleines Blümelein und das
heißt: Erika!
Damon spróbował ją chwycić, ale dziewczyna
wywinęła mu się z dzikim chichotem. Ira zaklęła siarczyście i Keva dopiero teraz
zaszczyciła ich spojrzeniem, lekko przekręcając głowę.
Jej twarz całkowicie się zmieniła –
zniknął uśmiech, a na powrót pojawiła się podejrzliwa mina. Keva zmarszczyła
nos i zawarczała, powoli się wycofując.
- Nach
bhfuil mé ag dúnadh! – warknęła, po czym odwróciła się i ruszyła biegiem.
- Nie, poczekaj! – Damon wyciągnął dłoń,
ale dziewczyna zniknęła już w korytarzu. Chłopak pobiegł za nią, słysząc jej
kroki na schodach. – Keva!
- Cholera, wiedziałam, że będą z nią same
problemy! – usłyszał za plecami głos Iry.
Chłopak zignorował ją. Przyspieszył,
ślizgając się po parkiecie i obijając się o ściany na zakrętach. Pobiegł za dziewczyną aż do holu, przez chwilę mignęła mu jasna czupryna, ale nie zdołał jej już dogonić.
Usłyszał trzask drzwi, poczuł mroźny podmuch powietrza i drobna postać zniknęła
w śnieżycy.
Zatrzymał się w progu, ignorując zimno
szczypiące go po policzkach. Przyłożył dłonie do ust i raz jeszcze zawołał
dziewczynę po imieniu, choć nie sądził, aby odpowiedziała. Gardło ścisnęło mu się z nerwów, nie mógł oddychać.
Czego on się właściwie spodziewał? Że Keva
tak po prostu zacznie współpracować z ludźmi, których przodek skazał ją na
wieloletnie więzienie w samotności? Jak mógł uwierzyć w jej obietnice?!
I to podobno Elias nie myśli o
konsekwencjach.
Kątem oka zobaczył, że podbiegła do niego
Ira. Stanęła za nim i wyjrzała przez jego ramię, zasłaniając się dłonią przed
płatkami śniegu bijącymi po twarzy.
- Ona tam zamarznie!
- Nie ma nawet butów – wtórowała jej Lena,
która chwilę potem do nich dołączyła. Miała ściągnięte zmartwieniem brwi, choć
starała się to ukryć.
- Musimy ją znaleźć – Damon odwrócił się i
chwycił swoją kurtkę. – Pomożecie mi?
Wiedział, że nie musi o to pytać.
W tym czasie ciotka Sophie ominęła go,
owijając się szalem i obrzucając ich niezadowolonym spojrzeniem.
- Jak już zauważyliście, nie ma na sobie
nawet butów. Może więc z łaski swojej w końcu byście się pośpieszyli?
Oh wow...
OdpowiedzUsuńMega mi się podobał opis rytuału. Miał super klimat i można się było wczuć w 100%. o było naprawdę super..
Ech... Czy Keva jest Niemką, skoro zna niemieckie piosenki ludowe? tak mnie jakoś to zastanowiło... I czy ta konkretna piosenka ma jakieś konkretne znaczenie dla fabuły? bo jeśli tak, to idę googlować tłumaczenie, jako, że ja tylko języki romańskie znam xd
Fajnie, że Bowersowie mimo wszystko stwierdzili, że chociaż trzeba ja ubrać :P Mam nadzieję, ze ja znajda zanim dziewczyna dostanie hipotermii czy czegoś...
Czekam na kolejny z niecierpliwością!
Sonia
P.S. Módl się za mnie, za Twoim przykładem zgłosiłam blog do ocenialni i... Boję się XD
Cóż, wiele wyjaśnić nie mogę, bo to spoiler, ale mogę za to wyjawić, że za dwa rozdziały wiele się o Kevie dowiemy. Powiem jeszcze tylko, że same słowa piosenki nie mają znaczenia (chodziło mi raczej o starą pieśń, która ma więcej niż pięć lat, czy coś) - zauważ jednak, że dziewczyna używa jeszcze jednego języka, kiedy zwraca się do Bowersów ;)
UsuńP.S. Powodzenia!