KSIĘGA SZÓSTA: CZELUŚĆ

ROZDZIAŁ 36

Zapomniała jak to jest czuć zimno. Jak to jest słyszeć dźwięki – nawet jeśli stanowiły tylko świst wiatru – tak czysto i wyraźnie. Nie potrafiła przestać mówić, ale nie dlatego, że była szalona (przynajmniej tak się nie czuła), po prostu wreszcie po tylu latach mogła siebie usłyszeć. Wcześniej – tam, w zamknięciu – słowa brzmiały jak pod wodą; czuła drżenie krtani, jednak prawie nic nie dobiegało do jej uszu.
Teraz mogła krzyczeć i mieć poczucie, że ktoś może ją usłyszeć.
Pruła przez śnieg, pomimo bólu w stopach i dłoniach. Zmarzła tak bardzo, że nie mogła powstrzymać drżenia; było w tym jednak coś masochistycznie przyjemnego. Widziała parę unoszącą się z ust, śnieg poprzylepiał jej się do włosów, a palce w kończynach piekły ją tak mocno, że aż musiała z całej siły zaciskać zęby, żeby wytrzymać ból.
To stanowiło jednak coś tak innego, w czym do tej pory żyła, że nie potrafiła się zatrzymać. To było prawdziwe, to było prawdziwe, to było prawdziwe…
Po tylu latach, w końcu uwolniła się od swojego więzienia.
Ktoś ją wołał – Keva zaśmiała się perliście, był to bowiem kolejny dźwięk, który mogła wyraźnie usłyszeć, nawet pomimo szumu wiatru.
Zakręciła się wokół własnej osi, wpatrując w białe niebo – jak dawno go nie widziała! Sama nie wiedziała, czego bardziej jej brakowało. Dźwięków, czy może widoku nieba.
I zapachy! Jej więzienie pozbawione było wielu doznań, które teraz w nią uderzały. Zapachy, dźwięki, wiatr na skórze – to wszystko zdawało się takie znajome, ale i całkiem nowe. Aż zakręciło jej się w głowie. Nie miała pojęcia, czy skóra mrowi ją od zimna, czy może od ekscytacji.
W tym momencie Damon dogonił ją, ciężko oddychając. Za nim stały jego ciotki i kuliły się z zimna; Keva znała ich imiona, ale nie była pewna, czy połączyłaby je do właściwych osób. Zaśmiała się, skacząc i okrążając chłopaka – teraz robiła to tylko po to, aby się rozgrzać.
Naprawdę zapomniała, jak to jest czuć zimno.
- Keva, proszę wróćmy do domu – poprosił. – Rozchorujesz się.
Dziewczyna zatrzymała się, znowu spoglądając w stronę domu, który niezmiennie wzbudzał w niej mieszane uczucia. W tym czasie Damon wyciągnął dłoń w jej kierunku, ostatecznie jednak jej nie dotknął, jakby nie był pewien, jak mogłoby się to skończyć.
- Proszę – powtórzył. – Damy ci jakieś ciepłe ubrania.
Już od tak dawna nie musiała martwić się chorobami. Właściwie nie musiała martwić się żadnymi, czysto ludzkimi rzeczami – jedzeniem, ubikacją, dbaniem, aby było jej ciepło, a nawet snem; choć oczywiście spała, ale bardziej z przyzwyczajenia i wszechogarniającej nudy, niż właściwiej potrzeby. Nic nigdy jej się nie śniło, czego jednocześnie nienawidziła, jak i za co była wdzięczna.
Stopy całkiem jej skostniały, ledwo je czuła.
Ostatecznie zgodziła się, bo naprawdę nie mogła już wytrzymać mrozu, poza tym musiała im coś jeszcze wyznać – coś, o czym nie zdają sobie sprawy, a co naprawdę musieli usłyszeć.
Nawet jeśli byli Bowersami.
Idąc dostrzegła tę kobietę. Choć jej twarz pokrywały zmarszczki, bez problemu rozpoznała rysy Mariah; w końcu była jej bliską krewną. Patrząc na nią, Keva poczuła gwałtowny ból w piersi, wiele wspomnień, o których nie chciała pamiętać, powróciły. Od razu przypomniała sobie, że Bowersom nie wolno ufać – raz już popełniła ten błąd, nie chciała ponownie się sparzyć. To byli ludzie dbający tylko o siebie nawzajem, bez względu na to, czy ucierpią na tym inni, czy nie.
Gdyby miała na sobie coś więcej niż marną koszulę, już dawno byłaby daleko od Bowers House.
Dziwnie się czuła, przekraczając jego próg. Wszystko tutaj przypominało jej o więzieniu, ale jednocześnie niewiele miało z nim wspólnego. To jak patrzenie w zwierciadło. Zakręciło jej się w głowie, bo nie potrafiła sobie tego poukładać.
- Pójdę po jakieś ubrania – powiedziała niska kobieta z brązowymi lokami zebranymi w kok i ruszyła na piętro. Była naprawdę malutka. Jak ludzie się o nią nie potykali?
- Zróbcie jej też coś do jedzenia – dodała szorstko starucha. Mimo że miała w sobie coś z Mariah, nie była jej idealnym odbiciem, dziewczyna teraz to wiedziała. – Jestem pewna, że po dziesięcioleciach za lustrem zrobiła się nieco głodna.
- Żebyś się kurwa nie zdziwiła – warknęła Keva, co nie było zbyt dojrzałe, nawet ona to wiedziała.  Żołądek zdradził ją jednak, kiedy wydobył z siebie głośne burczenie.
- Zrobię jej porcję jak dla Eliasa – mruknęła kolejna kobieta, ubrana na czarno i wyglądająca najgroźniej. Keva obiecała sobie, że będzie ją miała na oku.
Damon poprowadził dziewczynę na piętro, z powrotem do salonu. Wszystko zdawało się dziwnie nieruchome i ospałe, nawet kurz nie obracał się w świetle. Ostatnie lata spędziła w więzieniu, które nieprzerwanie na nią  n a c i s k a ł o,  teraz jednak mogła swobodnie oddychać. Miała wrażenie, jakby zdjęła gogle z głowy i w końcu widziała wszystko wyraźnie, bez tego dziwnego  r o z m a z a n i a.  Do tej pory żyła z ciągłym szumem w uszach, który w końcu zamilkł.
Keva zatrzymała się raptownie, widząc lustra stojące naprzeciw siebie i poczuła jak serce kołacze jej w piersi. Nie wiedziała, czy to z zimna, czy może z paniki, ale nagle nie mogła zapanować nad drżeniem dłoni.  
- Przepraszam, zaraz je sprzątnę – Damon skrzywił się i szybko wyciągnął rękę z kocem. – Usiądź przy wywietrzniku, Ira przyniesie ci coś ciepłego.
Usiadła więc, nucąc pod nosem i znowu rozkoszując się brzmieniem swojego głosu. Ciasno owinęła ciało pledem, jednocześnie wpatrując się w Damona sprzątającego zwierciadła i odstawiającego je na miejsce. Zdała sobie nagle sprawę, że zapomniała również, jak to jest siedzieć z człowiekiem twarzą w twarz, nie będąc przedzielonym żadną barierą.
Po chwili po domu rozniósł się zapach posiłku i kobieta w czerni przyniosła wielki półmisek prawdziwego, tłustego obiadu.
Zapomniała, jak to jest być głodnym.
- Dogadałabyś się z Eliasem – mruknęła kobieta, kręcąc głową. Usiadła na kanapie i zaczęła masować skronie.
Damon usiadł na podłodze, naprzeciwko niej. Kolejna jego ciotka, liliputka o surowej twarzy przyniosła kilka swoich ubrań i położyła je na podłokietniku stojącego nieopodal fotela. Keva nie przestawała się opychać, ignorując sztućce i rękoma wpychając sobie jedzenie do ust.
Starucha nie odchodziła, stała w kącie i przyglądała się. Keva przypomniała sobie jej imię – Sophie. W końcu Elias niejednokrotnie mówił o tej kobiecie. Chyba była dla niego kimś w rodzaju mentora, tak jak dla niej niegdyś Mariah, z tym wyjątkiem, że ona nie skazała chłopaka na lata więzienia w zwierciadle.
Wyglądała trochę jak struś połączony ze strachem na wróble. Nic nie mówiła, w jej oczach widać było jednak kotłujące się myśli, dziewczyna nie miała wątpliwości, że to inteligentna kobieta, a nie głupiutka trzpiotka – stanowiła większe zagrożenie niż czarna kobieta siedząca na kanapie.
Należy obawiać się dłoni, ale prawdziwe zagrożenie stanowi głowa.
- Nie zapytasz o mojego brata? – Odezwał się w pewnym momencie Damon.
Keva właśnie skończyła posiłek i oblizywała palce, nie przestając do siebie mruczeć. Nieświadomie kiwała się w przód i w tył. Zastanawiała się, jakie szkody zostawiło po sobie więzienie – może rzeczywiście była szalona, a ona po prostu tego nie zauważała. W końcu żaden szaleniec nie wie, że jest szaleńcem.
Zadrżała na tę myśl. Spojrzała na Damona, nachyliła się i zaczęła go szturchać, zastanawiając się jednocześnie, czy gdyby nie był prawdziwy, czy również mogłaby dotknąć. Nie miała pewności, jak działają halucynacje.
- Co ty do cholery robisz? – Damon zmarszczył brwi, cofając się nieco.
Keva roześmiała się, choć bez śladu wesołości.
- Eksperyment.
- Słyszałaś w ogóle, co do ciebie mówiłem?
- O Eliasie?
Widziała jak coś gaśnie w jego spojrzeniu. Chyba nie myślał, że naprawdę martwi się ich losem? Byli Bowersami – oni zawsze myśleli tylko o sobie.
Wiedziała jednak coś, o czym nie mieli pojęcia i czy tego chciała czy nie, musiała im to powiedzieć, zanim stąd zniknie.
- Elias mówił, że waszym ojcem jest Samael – zaczęła. – Trafił wam się prawdziwy Anioł Śmierci.
Damon zmarszczył brwi, chyba nie bardzo wiedząc, do czego zmierza. Keva uśmiechnęła się szeroko, mocniej otulając kocem.
- Kiedyś dużo czytałam o tych sprawach. Jest na przykład taki anioł…
- Keva.
Dziewczyna zaśmiała się ochryple.
- Czytałam też nieco o waszym ojcu, choć wtedy nie wiedziałam jeszcze, że nim zostanie. Ogólnie musicie wiedzieć, że historie aniołów to często naciągane bujdy, czasem przeszłość miesza się z przyszłością… ogólnie nigdy nie wiesz co jest prawdą, a co nie.
- Do czego zmierzasz?
- Jeśli się zamkniesz, to się dowiesz. Na przykład tego, że Samael miałby mieć dwóch synów. Pierwszy to Asmodeusz. Wiesz, w pewnym sensie mi go przypominasz. Asmodeusz jest protektorem gejów, a homoseksualizm jest jednym z jego sposobów uwodzenia.
- Czy to nie ten demon uwodził Sarę ze Starego Testamentu? – Wtrąciła szorstko starucha, stojąca jak wieszak w kącie.
Keva prychnęła przeciągle, co przerodziło się w śmiech.
- Jakby jakakolwiek historyjka tam, była choć odrobinę zgodna z prawdą!
- A ten drugi syn? – Przerwał jej Damon.
Keva wyszczerzyła się, nagle zadowolona, że ona wie coś, o czym nie mają pojęcia inni. Wiedza ta była taka…  satysfakcjonująca.
- To Lewiatan.
Odchyliła się w tył, rozkoszując się jeszcze nieco tym uczuciem.
- Wiecie dlaczego Mariah mnie zamknęła? – zapytała nagle.
Poczuła jak spojrzenia zebranych stały się cięższe i intensywniejsze, miała niemal wrażenie, że wszyscy nachylili się w jej stronę. Keva tak dla zabawy przeciągała jeszcze tę chwilę, po czym wypaliła:
- Mój ojciec myślał, że jestem Bestią, a Mariah mu uwierzyła. Nie dziwię się, bo ja też myślałam, że to prawda. Tyle że ostatnie lata spędziłam na rozmyślaniu, łączeniu pewnych wątków i teraz wiem, że zarówno ojciec, jak i Mariah kompletnie się mylili.
Za oknem zrobiło się już całkowicie ciemno, w pokoju paliła się tylko niewielka lampka, tworząca podłużne, trochę niepokojące cienie. Dziewczyna całkiem się rozgrzała – wywietrznik, przy którym siedziała pompował ciepłe powietrze; kończyny już dawno przestały boleśnie pulsować. 
Wzięła głęboki oddech i kontynuowała.
- Ojciec mówił mi o znakach, które dowodzą, że jestem Bestią. Znalazłam tu Nowy Testament, bo wiecie, moje więzienie nie było całkowicie puste – zaśmiała się, jakby opowiedziała jakiś dowcip. – Miałam nieco czasu, więc go przeczytałam. Wiecie o jakich znakach mówił ojciec? Na przykład o kobiecie, która porodziwszy dziecko ucieka na pustynię, gdzie miałaby mieć zapewnione dostatnie życie. Moja matka uciekła do Irlandii, więc mój cholerny ojciec ubzdurał sobie, że to wszystko się zgadza, bo hej! Te pastwiska wyglądały przecież jak pieprzona pustynia, moja matka żyła dostatnio, a ja wcale nie jestem córką tylko synem! – Nie mogła przestać mówić złośliwym, przesiąkniętym rozgoryczeniem tonem. – W tym znaku kobieta miała urodzić syna. Jest mowa o synu. Ale przyznam, że do końca nie byłam tego pewna, wiele z tych rzeczy naprawdę się zgadza. Smok miałby przekazać moc Bestii, a mój tatulek bez wątpienia jest gadem – znowu się zaśmiała. – Teraz jednak wiem, że nie jestem zniszczeniem.
Zamilkła, czekając, aż ktoś coś powie, w pokoju zalegała jednak cisza.
- Nie zgadzał mi się na przykład fragment, wiecie, ten w którym Smok przekazuje moc Bestii. Ona wychodzi z morza – Keva wyszczerzyła zęby. – Wiecie jak przedstawiają Lewiatana? Jako potwora morskiego.
Damon wpatrywał się w nią, jakby nie wierzył w żadne jej słowo, ona musiała jednak dokończyć, bez względu na jego wiarę lub niewiarę.
- To Elias jest Bestią.

Komentarze

  1. Nieźle się porobiło... Historia się chyba powtarza...

    OdpowiedzUsuń
  2. "Zmarzła tak bardzo, że nie mogła powstrzymać drgawek;" to może być czepialstwo, ale te drgawki mi nie pasują... Jakby wiesz, drgawki kojarzą się bardziej z chorobą, tu by bardziej pasowało "nie mogła powstrzymać drżenia"
    " pokonując jego próg.", znów, bardziej by pasowało "przekraczając"
    PAM PAM PAAAAAAAAAAAAAAAAAAM No takiej rewelacji to się nie spodziewałam, ale... Jeśli Elias ma być według Kevy Bestią, to czym jest Damon? Jakby coś nie pamiętam o jakiejś siostrzanej Bestii, a na religię chodziłam...
    Keva zaczyna mnie denerwować. Nie wiem, może to moja awersja do nieco "wrednych" postaci. Jakby, rozumiem, że miała ku temu powód, ale... Nie wiem. Coś mi najzwyczajniej w świecie nie pasuje, ale tez może takie było Twoje założenie? I'll see...
    Sonia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, pisząc Kevę obawiałam się, że może nieco denerwować, ale wydawało mi naturalne, aby zachowywała się w ten sposób. Poza tym w tej postaci jest niezłą kontrą do pozostałych bohaterów ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga