ROZDZIAŁ 29
Śnieg spadł dość wcześnie. Damon mocniej
owinął się szalem i przyspieszył, już z daleka widząc niewielką kawiarenkę
stojącą na rogu ulicy. Wszedł do środka, wdychając zapach mielonej kawy i
strzepując drobinki śniegu z kurtki. Paul uniósł dłoń, aby młodzieniec mógł go
zobaczyć – Damon wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i jak najszybciej do
niego podszedł. Nachylił się i cmoknął go w usta.
- Długo czekałeś?
- Nie, dopiero przyszedłem.
Damon przez chwilę szamotał się z kurtką i
z uśmiechem w końcu zasiadł przy stoliku. Paul już zamówił mu kawę, co chłopak
przyjął z wdzięcznością.
- Mogę cię o coś zapytać? – Paul podrapał
się po karku, drugą ręką przesuwając filiżankę po stoliku.
- Jasne – Damon sięgnął do torby po
podręczniki.
- Jak powiedziałeś rodzinie, że jesteś
gejem?
- Hej, Ira, Hej, Lena, jestem gejem –
Damon zaśmiał się, ale gdy spojrzał na Paula, zdał sobie sprawę, że nie
powinien żartować. Odetchnął, kładąc łokcie na blacie. – Eliasowi nie musiałem
mówić, on sam się domyślił, możliwe, że nawet jeszcze przede mną.
- A co z resztą?
- Cóż, moi krewni są na tyle... dziwaczni, że ostatecznie okazało się to nie aż tak wstrząsające, jak się spodziewałem. Chyba się zahartowali.
Paul zagryzł wargę, wyraźnie się nad czymś
zastanawiając.
- Masz świetną rodzinę – przyznał.
- Nie całkiem. Opowiadałem ci, że mój
ojciec to kawał skurczybyka?
- Właściwie to niewiele o nim mówisz –
odparł Paul, przysuwając filiżankę do ust, podczas gdy Damon całą siłą woli próbował
rozluźnić pięści.
- Bo nie warto – odpowiedział.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, po
czym Damon uśmiechnął się i napięcie momentalnie zniknęło.
***
Elias szedł przez przysypany cienką
warstwą śniegu trawnik i patrzył na pozostawiane przez siebie ślady. Dłonie
włożył głęboko w kieszenie dżinsowej kurtki, wtulając twarz w postawiony kołnierz obity wełną,
aby ochronić policzki przed wiatrem. Zmierzał właśnie do akademika, mając
zamiar w spokoju przejrzeć nowy podręcznik do fotografii.
- Dziwak! – Krzyknął ktoś, Elias nie
odwrócił się, uparcie brnąc do przodu i myśląc o cieple. – Hej, dziwak!
Chłopak imieniem Lucas złapał go za rękaw,
zmuszając, aby się zatrzymał. Za nim stało kilku jego koleżków, śmiejących się
do siebie – Elias miał nieodparte wrażenie, że sobie z niego żartują.
Młodzieniec wyprostował się i z niezachwianym spokojem spojrzał na Lucasa,
czekając na nieuniknione.
Młodszy bliźniak nigdy nie wdawał się w bójki – nie
tylko dlatego, że nie potrafił się bić, ale również dlatego, że nie czuł takiej potrzeby. Docinki nigdy nie
dotykały go dostatecznie mocno, aby się zdenerwował, poza tym Damon zawsze stał
u jego boku – to on zwykle wdawał się w szarpaniny. Elias wciąż pamiętał dzień,
kiedy jego bliźniak stracił zęba – mama była wściekła.
Chłopak wątpił jednak, aby teraz doszło do bójki.
Lucas potrzebował tylko osoby, z której mógłby się ponabijać.
- Lucas – powiedział Elias, najbardziej
bezbarwnym tonem, na jaki go było stać i wlepił w niego intensywne spojrzenie; stojący przed nim młodzieniec momentalnie się zmieszał, przystępując z jednej nogi na drugą.
- Hej, Elias! – rozległ się krzyk Damona,
zupełnie jakby starszy bliźniak wyczuł, że jego brat może mieć kłopoty. Lucas
obejrzał się i zobaczył go, idącego pośpiesznie wraz z Paulem, nie minęła więc
chwila, kiedy wraz z koleżkami ulotnił się. – Czego chcieli? – Zapytał Damon,
oglądając się za nimi.
- Przywitać się – prychnął młodszy z braci.
- Och – Damon wreszcie się do niego
odwrócił. Zapach jego wody kolońskiej mieszał się z zapachem świeżo zmielonej
kawy. – Idziemy coś zjeść? Chyba pora obiadu.
Elias przytaknął i ruszył w stronę do
stołówki. Skinieniem głowy przywitał się z Paulem, a ten odpowiedział mu tym samym, przysuwając się nieco do Damona.
- Cześć – powiedział, dokładnie tym samym
tonem, którego użył, kiedy spotkali się po raz pierwszy.
Było to w pokoju bliźniaków, wczesnym,
sobotnim wieczorem. Elias siedział na swoim łóżku i w ciszy bawił się ustawieniami aparatu,
odłożył go jednak na bok, kiedy ci dwaj weszli do środka.
Damon przedstawił ich niedbale, jednocześnie rozsiadając się swobodnie na podłodze i sięgnął po pudło z prowiantem; wyciągnął z niego
trzy puszki coli, po czym jedną rzucił bratu, a drugą delikatnie podał Paulowi.
- Świetnie, teraz jej nie otworzę –
wymamrotał Elias, na co starszy bliźniak tylko się roześmiał.
Paul usiadł blisko Damona, ale nie tyle,
aby stykać się z nim udami. Może się wstydził.
- Twój brat wspominał mi, jak bardzo się od siebie
różnicie, ale nie spodziewałem się, że aż tak – powiedział, podciągając do siebie długie nogi. – Jesteście jak Yin i Yang.
- Chyba nie chcę wiedzieć, którym z nich
jestem – mruknął Elias. Yang symbolizował między innymi ekstrawersję, ciepło i radość, podczas gdy Yin introwersję, chłód i bierność. – Poza tym one wcale się nie wykluczają.
- Ktoś się naczytał za dużo mangi – zauważył Damon, otwierając swoją puszkę.
- To filozofia chińska, nie japońska, o czym doskonale wiesz –
prychnął Elias. – Poza tym nigdy nie czytałem żadnej mangi.
Damon westchnął donośnie.
- A u niego wszyscy są rudzi – skinął głową
na Paula.
- Jak Weasleyowie? – Młodszy bliźniak uniósł brwi, a
jego brat ponownie głośno się roześmiał, rozchlapując nieco coli na swoją koszulkę.
Paul wywrócił oczami.
- Zapomnijcie, co wcześniej mówiłem.
Jesteście dokładnie tacy sami.
Nagle zobaczył słownik do katalońskiego i
wziął go do ręki.
- Uczysz się tego języka?
- To Eliasa – przyznał Damon. – Bierze lekcje też z kilku innych.
- Dopiero zacząłem – mruknął młodszy bliźniak.
- Jesteś poliglotą? – zapytał Paul, podnosząc wzrok znad słownika. – Też bym tak chciał, mnie nauka języków idzie jak krew z nosa.
Elias spojrzał na Damona i uniósł brwi.
Miał nadzieję, że jego brat zrozumiał, o co mu chodzi.
Ile masz zamiar mu powiedzieć?
Idąc teraz w stronę stołówki i zerkając na Paula idącego ramię w ramię z jego starszym bratem, zaczął zastanawiać się,
czy Damon rzeczywiście powinien mu o tym wszystkim mówić. W końcu jeszcze nie tak dawno temu potrafił oddzielać życie szkolne od tego w Bowers House i nikt na tym nie ucierpiał. Tyle tylko, że Paul jest w tym wypadku kimś nieco innym niż licealni znajomi – Elias uświadomił sobie, że jeśli starszy bliźniak myśli o nim na poważnie, nie powinien niczego ukrywać.
Nie miał jednak zamiaru się wtrącać. Powiedział już bratu wszystko, co o tym sądzi.
- Potem idę jeszcze do Paula się poczuć –
powiedział Damon, kiedy dotarli wreszcie na miejsce i zajęli swoje miejsca,
niosąc w dłoniach tace z jedzeniem.
- Jasne. – Elias kiwnął głową, nadziewając
na widelec makaron. Jedną z rzeczy, za które mógł pochwalić Alexandria College,
to zatrudnienie dobrych kucharek. – Ja może poczytam słownik.
Paul się zaśmiał.
- Jesteś taki dziwaczny.
Elias uśmiechnął się nieznacznie.
- Być może.
***
Leżeli na łóżku Paula i obściskiwali się.
Damon czuł, jak płoną mu policzki, a krew jednostajnie pulsuje w uszach. Miał wrażenie, że jego ciało jest jednym wielkim uśmiechem.
Paul oderwał się od niego z głośnym
cmoknięciem.
- Dzwoniłem do domu. Powiedziałem im.
Damon uniósł brwi.
- Co? Kiedy?
Paul usiadł prosto na łóżku, przygładzając palcami włosy na karku. Damon również się podniósł, tak się jednak rozsiadł,
aby dotykać chłopaka kolanami.
- Na stołówce, kiedy wyszedłem do łazienki
– przyznał Paul, rumieniąc się. – W razie gdybym porzygał się z nerwów. Ostatecznie siedziałem
więc w kabinie i mówiłem mamie, że jestem gejem.
Damon zaśmiał się.
- No i jak poszło?
- Powiedziała, że już to przeczuwała.
- Widzisz?! – Damon rzucił się do przodu,
aby go wyściskać. – Mówiłem, że to nic strasznego!
- Żartujesz? Myślałem, że zemdleję z
nerwów. Poza tym została mi jeszcze reszta rodziny.
Damon oderwał się od niego, aby móc na
niego spojrzeć.
- Szkoda, że nie zrobiłeś tego przy mnie.
- Chciałem być sam – Paul wzruszył
ramionami. – Ale i tak ci dziękuję. Gdyby nie ty, pewnie zrobiłbym to dopiero
po trzydziestce.
Starszy bliźniak zachichotał i położył
się, opierając głowę na jego kolanach. Paul wciąż miał poważną, zarumienioną minę.
- Jak ty to robisz? – Zapytał cicho.
- Co takiego?
- No wiesz… jesteś taki pewny siebie. Wszystko
przychodzi ci z łatwością… Nie miałeś chociażby żadnych problemów, żeby
powiedzieć rodzinie…
- Słuchaj – przerwał mu Damon. – Mówiłem się, że mój
homoseksualizm jest… najmniej dziwną rzeczą, jaka kiedykolwiek dotknęła moją
rodzinę. Moja mama na przykład była wróżką… albo powinienem powiedzieć raczej,
że to wszystkie moje ciotki są wróżkami, ale akurat ona przez pewien czas na
tym zarabiała. Elias odziedziczył po niej jasnowidztwo. Natomiast mój
ojciec… – zamilkł raptownie, nie bardzo wiedząc, jak dokończyć.
Paul wpatrywał się w niego przez krótką
chwilę.
- Kim jest twoja rodzina? – Zapytał, unosząc
brwi.
- Właśnie to powiedziałem.
Damon przymknął oczy, przypominając sobie
karty, jakie przed tygodniami rozłożył mu Elias. Poczuł jak całe jego ciało
tężeje – musiał wstać i zacząć chodzić po pokoju. Sam nie wiedział czego się
wstydzi, miał z tego powodu potworne wyrzuty sumienia.
- Wiesz co, zapomnij, co wcześniej mówiłem
o twojej pewności siebie – mruknął Paul. – Dlaczego tak trudno jest ci mówić o twojej rodzinie?
- Bo ludzie mają ich za dziwaków. Nie
chcę, żebyś też tak o nich myślał.
- Nie ufasz mi? – Paul rozłożył ramiona. –
Patrz, właśnie powiedziałeś mi, że twoje ciotki są czarownicami, a mnie to
prawie nie obeszło.
Damon zaśmiał się i usiadł z powrotem na
łóżku.
- Na czym to polega? – Dopytywał się Paul,
podkulając kolana. – Wróżenie, w sensie.
- Nigdy nie byłeś u wróżbitki? Rozkłada się
karty i czyta z nich przyszłość.
- Tyle?
Damon zawahał się.
- Między innymi. Można też czytać z fusów,
luster, choć ten sposób ostatnio nie jest już u nas zbytnio preferowany, albo z
run. Jest mnóstwo sposobów.
- Kurczę. I twoja mama kiedyś na tym
zarabiała?
- Jakiś czas. Elias niekiedy jej pomagał.
- A ty?
Damon zaśmiał się, nieco zbyt gorzko.
- Ja nie mam takiego talentu. Nawet gdybym
chciał, nie wyczytałbym z kart nic pożytecznego.
Paul nie spuszczał z niego spojrzenia,
jakby próbował to sobie wszystko poukładać. Właśnie dlatego Damon niechętnie o
tym mówił – temat nie należał do najlżejszych. Jednocześnie czuł wyrzuty
sumienia, jakby wstydził się swojej rodziny.
- Co się stało z twoją mamą? – Zapytał
Paul.
- Nie wiem – odparł szybko Damon. Gdy się nad tym
zastanowił, stwierdził, że to wcale nie było kłamstwo. On naprawdę nie bardzo
wiedział, co się wtedy wydarzyło. Może Elias coś z tego rozumiał, ale nawet
jeśli to prawda, młodszy bliźniak nie mówił o tym zbyt wiele.
Prawdopodobnie nawet z winy Damona.
- A z tatą? – dopytywał Paul.
- Nie wiem.
- Mam wrażenie, że nie mówisz mi
wszystkiego.
Damon się zdenerwował. Powiedział mu
naprawdę dużo, a on wciąż i wciąż naciskał, jakby to wszystko było takie proste!
Poza tym starszy bliźniak naprawdę chciał mu wszystko
powiedzieć – a przynajmniej odnosił takie wrażenie – po prostu nie był pewien,
czy Paul zdoła to udźwignąć. Jasnowidztwo, dziewczęta zaklęte w lustrach lub
matki pochłaniane przez tajemniczą siłę stanowiło dla Bowersów codzienność,
nikt nie musiał nikomu tego wyjaśniać. Przywykli do tego, ale Paul nie – Damon nie chciał od razu tego wszystkiego zrzucać chłopakowi na głowę, ale co z tego, jeśli on wciąż naciskał?!
Damon wstał gwałtownie, chwiejąc się na nogach. Nie chciał się kłócić.
- Nie możesz wymagać, że od razu wszystko ci powiem – warknął i od razu skrzywił się, słysząc swój ton.
- Przepraszam Damon, po prostu nie chcę, żebyś mnie okłamywał.
- Okłamywał? – Damon patrzył oniemiały na
Paula. Chyba jednak zaczną się kłócić. – Wcale cię nie okłamuję! Wszystko, co
ci wyjawiłem, było prawdą!
- Nie to miałem…
- Przyznaję, nie mówię ci wszystkiego, ale
wiesz co? Wcale nie muszę! Dopiero niedawno zaczęliśmy się spotykać, a ty wymagasz ode mnie, żebym ci ze wszystkiego spowiadał! To tak nie działa!
- Chcę po prostu, żebyś mi ufał – twarz Paula
jeszcze bardziej poczerwieniała, aż po kąciki uszu.
- I vice versa – mruknął Damon i wyszedł,
z całych sił starając się nie trzasnąć drzwiami.
***
Rozległo się pukanie, Elias otworzył
drzwi, nie bardzo wiedząc kogo mógłby zobaczyć. W progu stał Paul.
- Gdzie podziałeś Damona? – zapytał młodszy
bliźniak zamiast powitania.
- Posprzeczaliśmy się. Możemy pogadać?
Elias zmarszczył brwi w konsternacji, bez
słowa się jednak odsunął.
- Słuchaj… - Paul zaczął wykręcać sobie
palce, wyraźnie się denerwując, Elias jak zwykle w takich sytuacjach nie miał
innego wyjścia, jak po prostu czekać na rozwój wydarzeń. Usiadł na biurku, stopy
opierając na krześle i bezwiednym ruchem zaczął tasować karty. Wzrok Paula zatrzymał
się na jego dłoniach i przez chwilę im się przyglądał.
- To o czym chciałeś porozmawiać? – zapytał Elias.
- O waszych rodzicach. Damon mówił mi już
o tym, że wasza rodzina jest… że ma nietypowe talenty.
Elias uśmiechnął się pod nosem.
- Tak, to chyba odpowiednie słowo.
Paul poczerwieniał.
- Kiedy jednak próbuję porozmawiać o
waszych rodzicach, Damon zaraz ucina temat.
- Więc przyszedłeś z tym do mnie? –
młodszy bliźniak jeszcze mocniej zmarszczył brwi, wpatrując się w twarz
młodzieńca. – Bo nie potrafisz wyciągnąć tego od niego?
Chłopak
zmieszał się.
- Ja…
- Słuchaj, ode mnie niczego się nie
dowiesz. To nie ja jestem twoim chłopakiem, tylko Damon. Powiem ci tylko tyle, że nasze relacje z rodzicami są dość… – Elias
szukał odpowiednich słów – skomplikowane. Szczególnie jeśli idzie o Damona.
Oboje w pewien sposób nas opuścili i wciąż nie może im tego wybaczyć. Poza tym
nasz tata nie należy do zbyt łatwych typów.
- Więc nie powiesz mi nic więcej? – Paul usiadł
na jednym z łóżek.
- To nie moja rola.
Paul westchnął.
- I tak sporo ci powiedział – rzekł
pocieszająco Elias, kładąc karty na biurku obok siebie. – Po prostu na niego nie naciskaj. Wtedy Damon zaczyna nieco panikować.
- To wielka tajemnica?
- Nie – Elias uśmiechnął się lekko.
Paul zerknął w stronę kart leżących na
biurku.
- Na czym to polega?
- Wróżenie? – Elias wziął talię do ręki i
przetasował, a następnie rozłożył w elegancki wachlarz. – Weź jedną.
Paul zawahał się, ale wykonał polecenie, wstając z łóżka i podchodząc bliżej.
Wyciągnął RYDWAN. Na rysunku widniał wujek
Matias, młodszy mężczyzna z rozwianymi włosami, dziki i nieustraszony, który
brał czynny udział w drugiej wojnie światowej, walczył między innymi w bitwie o
Atlantyk. Zginął tuż po zakończeniu wojny, na polowaniu – mężczyznę zaatakował
niedźwiedź. Zabiła go własna zarozumiałość i nadmierna pewność siebie – czyli
dokładnie to, co symbolizowała odwrócona karta.
Elias odetchnął.
- Rydwan to energia i ciągły ruch. Jeśli
spojrzymy na nią przez pryzmat ciebie i Damona, oznacza związek bardzo
gwałtowny, pełen tarć, ale i obopólnej fascynacji. Coś was poróżni, myślę, że można domyślić się już, co takiego – Elias posłał Paulowi delikatny uśmiech.
- Czyli co, zawaliłem to?
Elias pokręcił głową.
- Nie. Damon nie potrafi się długo
gniewać. Ale Paul, Rydwan symbolizuje również zabieganie o partnera, więc…
musisz uzbroić się w cierpliwość i proszę cię, nie wymagaj od niego zbyt dużo,
szczególnie teraz. Dopiero się poznaliście.
- Damon mówił mi to samo.
- Widzisz? Więc to chyba prawda.
Chłopak oddał mu kartę i Elias zapatrzył
się na nią, próbując uchwycić myśl, która nagle pojawiła się w jego głowie, niczym cichy głos intuicji. Nie będzie czasu.
- Dzięki ci Elias – powiedział Paul,
kierując się do drzwi. – Bardzo mi pomogłeś. Fajnie, że Damon ma takiego brata.
- Nie ma sprawy. Zawsze do usług.
Kiedy młodszy bliźniak został sam,
pośpiesznie sięgnął po kolejną kartę z wachlarza. Zobaczył
siebie na grubym pergaminie, bezradnie wyciągającego skrwawione dłonie,
otoczony przez czerń i czerwień. Chłopak niemal zawsze intuicyjnie chwytał Śmierć i tym
razem nie było inaczej.
Szybko schował ją do talii, czując
jak łomocze mu serce. Zwykle wyciągał Śmierć, ponieważ ta karta została mu
przypisana. Młodzieniec miał jednak silne przeczucie, że tym razem wybrał ją
z innych powodów.
Nie oznaczała jego.
Nooo, to mi się bardziej podoba. Podczas gdy dla odmiany Damon mnie nieco zirytował trochę zbyt gwałtownym wybuchem, tak Elias u mnie zyskał. W sumie to jest mocno naturalne, że gdy pokłócisz się ze swoją specjalna osobą, to idzie się do rodzeństwo jeśli ta osoba takowe ma. Nie wiem, mam wrażenie, że wróżenie z kart to taki sposób porozumiewania się Eliasa, znajdowanie wspólnego gruntu. To było bardzo... Pocieszające? Pozytywne?
OdpowiedzUsuńSonia