ROZDZIAŁ 24
Damon nie od razu zobaczył brata – pomagał
Susan w sprzątaniu, próbując jednocześnie zapanować nad upojeniem alkoholowym. Już dawno minęła druga, po imprezie został jedynie bałagan, choć obyło się
od poważniejszych zniszczeń. Przyciszono muzykę, w uszach Damona ogłuszająco
dzwoniło, co starał się ignorować.
Był w całkiem niezłym humorze.
Nie miał pojęcia, ile Elias stał w
przejściu – możliwe, że długo. Rozglądał się po domu, zupełnie jakby znalazł
się tu po raz pierwszy, w milczeniu pocierając wnętrze nadgarstka. Starszy
bliźniak dopiero po chwili zauważył większą niż zwykle bladość swojego brata; przez alkohol umysł Damona stał się bardziej ociężały, nie miał więc szans zrozumieć, co
trapiło jego krewnego.
- Elias. – Claudia przywitała się przytulając go, tak jak kilka godzin wcześniej Damona. Młodszy bliźniak ledwo
na to zareagował.
- Czym przyjechałeś? – zapytał starszy bliźniak,
zbierając papierowe kubki.
- Przybiegłem.
Wszyscy spojrzeli na niego z konsternacją.
- Taki kawał? – Zapytał Aaron, siedząc
w rozkroku na kanapie. – Kurwa, Damon, powinieneś całować mu buty.
Starszy bliźniak poczuł potworne wyrzuty
sumienia. Niepotrzebnie do niego dzwonił – Elias, jak każdy Bowers, był w
stanie rzucić wszystko i biec rodzinie na ratunek. Nawet jeśli chodziło tylko o
odebranie brata z imprezy.
Równie dobrze sam mógł iść do domu, może
by wytrzeźwiał.
- Nie ma problemu. – Elias wzruszył
ramionami, schylając się, żeby podnieść kilka śmieci z podłogi.
- Nie musisz sprzątać – Susan machnęła
ręką. – Jedźcie do domu, bałaganem zajmę się jutro.
- Na pewno? – Zapytał Damon.
- Jasne. Dzięki za przyjście.
Starszy bliźniak wyszedł na świeże
powietrze, podając kluczyki bratu i pokazując, gdzie zaparkował.
- Myślałem, że przyjedziesz rowerem –
rzekł. – Później mogliśmy załadować go do bagażnika.
Elias nie odpowiedział, wsiadł do samochodu
i odpalił silnik, czekając aż reszta zajmie miejsca. Później po kolei odwiózł
Claudię i Aarona do domów, potem ruszył w stronę Bowers House, wjeżdżając w
leśną drogę – odsunął szerzej okno, dzięki czemu do pojazdu wleciało chłodne
powietrze przesiąknięte zapachem sosnowych igieł.
- Przepraszam, nie powinienem dzwonić – powiedział
Damon, pocierając policzki. – Nie pomyślałem, że mógłbyś przybiec.
- Nie ma problemu, przecież ci mówiłem. Zresztą, i tak potrzebowałem świeżego powietrza.
- Pomogło?
Damon myślał już, że jego brat nie
odpowie, kiedy ten nagle wyszeptał:
- Nie.
Starszy bliźniak spojrzał na brata,
przyglądając się jego bladej skórze i podkrążonych oczach. Zaczął się
zastanawiać, czy nie obudził go swoim telefonem – Elias miał jednak na
sobie ubranie, w którym chodził w ciągu dnia, nie sądził więc, aby tak było.
Co się więc wydarzyło?
Próbował zebrać myśli, aż nagle o czymś
pomyślał – ależ był kretynem! Dlaczego nie wpadł na to wcześniej?!
- Znalazłeś ją.
Elias bardzo powoli pokiwał głową.
- Ale to nie wszystko – powiedział młodszy
bliźniak, mocniej zaciskając dłonie na kierownicy. Jego skóra była
kredowobiała, wyraźnie odbijał się na tle ciemności i wyglądał, jakby zachorował.
Damon zaczął się denerwować.
- Elias… Co się stało?
Młodzieniec zagryzł wargę, zerkając w jego
stronę.
- Zobaczysz na miejscu.
Damon poczuł jak spożyty alkohol podchodzi
mu do gardła.
- W coś ty się wplątał?
- Nie mam pojęcia. Myślę jednak, że
wszyscy jesteśmy w to wplątani, i to jeszcze z czasów Mariah Bowers.
- Matki ciotki Sophie? O czym ty mówisz?
- O tym, że to ona ją tam zamknęła! –
warknął Elias. Rzadko mówił takim tonem; to zmusiło Damona, aby zamilkł.
Młodszy bliźniak jechał znacznie szybciej niż zwykle, zaraz więc
dojechali na miejsce. Elias gwałtownie zatrzymał samochód, rozsypując oponami żwir, zaciągnął
hamulec ręczny prawie wyrywając drążek i wyskoczył w noc.
- Elias! – Zawołał Damon, ale jego brat
był już w połowie schodów do domu.
Pobiegł za nim, czując jak to wszystko
coraz mniej mu się podoba – bał się tego, co bliźniak mógłby mu pokazać. Chłodne powietrze i stres sprawiły, że całkiem wytrzeźwiał.
Elias stał w holu przed wysokim lustrem z
metalową ramą. Damon raptownie się zatrzymał, wciąż trzymając dłoń na klamce – z
początku nie potrafił zrozumieć na co dokładnie patrzy, zupełnie jakby w
postrzeganiu rzeczywistości chłopaka nastąpił jakiś błąd.
Przez moment po prostu stali i wpatrywali
się w siebie, czekając na jakąkolwiek reakcję tego drugiego.
- Kurwa – wyszeptał Damon, czując jak
serce obija mu się o żebra. – Lustro… co się stało?
- Nie jestem pewien. Wiem tylko, że to ma
związek z Kevą.
- Kim?
- Tą dziewczyną, Damon!
- O mój Boże, mówiłeś o tym ciotce
Sophie?!
Elias pokręcił głową.
- Więc na co do cholery jeszcze czekasz?! –
Damon ominął go i popędził schodami na górę, kierując się do sypialni ciotki. Zaczął
walić dłońmi w drzwi pokoju, nie myśląc o tym, że jego krewna może już spać.
Drzwi otworzyły się gwałtownie, w progu
stanęła ciotka Sophie, w wielkim, puchatym szlafroku koloru wiśni.
- Co zrobił Elias? – zapytała.
- Co, skąd… nieważne. Wplątał się w coś i
nie wiem…
Kobieta minęła go i ruszyła przez
korytarz, siwe włosy podskakiwały w takt jej kroków. Damon podążył za nią,
zdenerwowany i niepewny.
Zastali Eliasa na szczycie schodów,
wpatrującego się w swoją dłoń zaciśniętą na poręczy – wyglądał na równie
zagubionego, co jego starszy brat.
- Chcę ją zobaczyć – rozkazała ciotka
Sophie. Elias zamrugał parę razy i pokiwał głową.
Znaleźli się w bibliotece, przed okrągłym
lustrem – wszystko działo się tak szybko, że Damon nie miał pewności, co się
dokładnie dzieje. Stanął z boku, przyglądając się, jak Elias puka w lustro, co
wydało mu się… czuł się nieco zażenowany. Poza tym nie mógł oderwać wzroku od
miejsca, gdzie powinny znajdować się ich odbicia.
Już myślał, że nic się nie wydarzy, kiedy
nagle pojawiła się dziewczyna. Wpadła w kadr, jakby przybiegła na zawołanie z
drugiego końca domu, czerwona na policzkach i z potarganymi włosami. Stanęła jak
wryta widząc Damona oraz ciotkę Sophie – zlustrowała ich nieufnym spojrzeniem, zaciskając dłonie na notesie.
Elias znalazł własny brudnopis w szufladzie niewielkiego biurka stojącego w kącie i napisał coś, Damon z trudem przeczytał jego napis, bo nakreślił go
wspak.
To
mój brat i ciotka Sophie. Jest córką Mariah.
Dziewczyna szybko napisała odpowiedź.
Może
mnie wyciągnąć?
Chłopcy spojrzeli na ciotkę Sophie –
kobieta z konsternacją wpatrywała się w zwierciadło, nieruchoma jak posąg.
Powietrze stało się ciężkie, bracia z napięciem wyczekiwali jej odpowiedzi.
Staruszka pokręciła głową.
- Nie sądzę – stwierdziła.
Dziewczyna wpatrywała się w nią,
oniemiała. Zaczęła coś mówić, możliwe, że padło kilka przekleństw – wędrowała
po pokoju wymachując rękami, coraz bardziej i bardziej się nakręcając.
Prawdopodobnie zaczęła krzyczeć, choć do nich nie dochodził żaden dźwięk – w
milczeniu patrzyli na jej wybuch furii i rozgoryczenia, nie mogąc jej pomóc.
Elias opuścił ramiona w oznace bezsilności, podczas gdy dziewczyna złapała coś
i zanim zdążyli się temu przyjrzeć, rzuciła w stronę lustra.
Szkło pękło i rozleciało się, odłamki
rozsypały pod ich nogi. Dziewczyna zniknęła, w ramie pozostała jedynie
tekturowa dykta. Damon przeczesał włosy palcami, czując jak serce dudni mu w
piersi.
- To było… - zaczął, ale nie miał pojęcia
jak dokończyć.
Ciotka Sophie wyszła bez słowa, chłopcy
mogli tylko odprowadzić ją wzrokiem. Jeszcze długo stali w miejscu, starając
się ogarnąć umysłem wszystko, co przed chwilą się wydarzyło.
W końcu Elias schylił się i zaczął zbierać
szkło.
- Uważaj, pokaleczysz się – rzekł Damon.
Posprzątali bałagan, nie odzywając się do
siebie. Lustro narobiło hałasu, ale nikt się tym nie zainteresował, co Damonowi
było na rękę – nie miał ochoty na konfrontację z Leną. Musiał się wyspać, choć
wątpił, aby miał zasnąć tej nocy.
- Trzymasz się? – Zapytał w pewnym
momencie Elias.
- Jakoś, a ty?
Elias długo milczał.
- To wszystko jest takie…
- Dziwne? Trudne do ogarnięcia? Abstrakcyjne?
- Tak – młodszy bliźniak zamknął na moment
oczy i głęboko odetchnął. Damon nie spuszczał z niego wzroku.
- Nie wiem, jak ty to wytrzymujesz –
powiedział. – Ja już dawno uciekłbym z płaczem do ciotki Sophie.
Elias posłał mu leniwy uśmiech.
- Jestem o krok od tego, żeby to zrobić.
- Jak chcesz, zawsze możesz pogadać ze mną
– Damon poklepał go po ramieniu, nieco zbyt mocno, bo Elias aż się zachwiał.
Nie przestawał się jednak uśmiechać.
Damon się mylił – kiedy tylko położyli się
do łóżek, od razu zasnął.
***
Obudziło go pukanie – z początku myślał, że ktoś dobija się do ich pokoju, ale kiedy zerknął w stronę drzwi, zobaczył je szeroko otwarte, podczas gdy w progu nikt nie stał. Zmarszczył brwi, starając się odegnać resztę snu.
Wtedy skierował wzrok na lustro.
- Elias! – krzyknął, zrywając się z posłania.
Jego brat drgnął i spojrzał na niego nieprzytomnie – białe włosy stały mu we wszystkich kierunkach, a na policzku odbił się szew poduszki. Zerknął w stronę zwierciadła i również wyskoczył z łóżka, szeroko otwierając oczy.
Keva wpatrywała się w nich ze zmarszczonymi oczami, krzyżując ramiona na piersi i niecierpliwie tupiąc nogą – lustro było tak ustawione, że miała całkiem niezły widok na ich pokój, co wykorzystywała, nie przejmując się ich zakłopotaniem. Przyłożyła do szkła kartkę papieru.
Wiem, jak możemy szybciej rozmawiać. Umiesz mówić w języku migowym?
Elias podszedł do niej, przecierając dłońmi po policzkach. Pokręcił głową – Keva chyba spodziewała się takiej odpowiedzi, bo zaraz pokazała mu kolejną kartkę.
Ja też nie. Ale nauczymy się.
- Okej. – Damon sięgnął po bluzę i nałożył ją na piżamę. – Wy sobie tu pogadajcie, ja się zmywam – pomachał do Kevy, która obrzuciła go tylko krótkim spojrzeniem.
Zszedł do kuchni, gdzie Lena z Niną jadły śniadanie. Damon przystanął w progu, próbując określić nastroje, niepewnie przystępując z nogi na nogę. Starsza z ciotek podniosła wzrok znad filiżanki kawy i gdy tylko go zobaczyła, zacisnęła usta w wąską linię.
- Ciotka Sophie już wstała? – Zapytał szybko Damon, nie dając jej dojść do słowa.
- Nie widziałam jej – mruknęła Lena, powoli wstając. – Może więc ty mi wyjaśnisz, co się dzieje, bo jakbyś nie zauważył, nie odbijamy się w lustrach!
Damon zagryzł wnętrze policzka, zbierając ociężałe myśli. Nina tymczasem uśmiechnęła się do chłopaka, lekko przekrzywiając głowę.
- Wyciągnęłam dziś kartę kochanków – powiedziała.
- Dość tego, już zbyt długo byłam spokojna. – Lena pokręciła gwałtownie głową i minęła siostrzeńca, wybiegając z kuchni.
Damon zajął jej miejsce i ugryzł nadjedzonego tosta.
- Myślisz, że oni… - zaczął, ale nie miał pewności jak dokończyć.
Nina zaśmiała się, co wyszło niezwykle dziewczęco – choć bliżej jej było do trzydziestki niż dwudziestki, kobieta wciąż wyglądała jak nastolatka; przypominała laleczkę i Damon musiał sobie przypominać, że jest człowiekiem, a nie… wróżką, elfką czy inną istotą lasu. Czasem było to naprawdę trudne, skoro miała liście we włosach nawet o tak wczesnej porze.
- Tak mi podpowiadają karty – powiedziała, nie przestając się uśmiechać.
- Ale Elias mówił, że to może oznaczać też coś innego – upierał się Damon. – Spotkanie, przełom w życiu lub dokonanie wyboru! Nie musi oznaczać… t e g o!
- Wszystkie te rzeczy również pasują. Poza tym dlaczego tak cię denerwuje ta myśl?
- Bo… - Damon zająknął się. – Elias…
Po raz kolejny zabrakło mu słów.
Nie, żeby był zazdrosny – a przynajmniej tak sobie powtarzał – po prostu… Elias niekiedy bardzo przypominał Hope. Starszy bliźniak myślał czasem, że jego brata spotka taki sam los jak ich matkę. Ta dziewczyna nie zwiastowała niczego dobrego, czego Elias zdawał się nie dostrzegać.
Nina położyła mu dłoń na łopatce i powoli zaczęła masować go po plecach.
- Elias to dziwna, trochę niezrozumiana istota – rzekła kobieta. – Myślę, że przyda mu się taka osoba, jak ta dziewczyna.
- W ogóle jej nie znasz.
- Nie, nie znam.
Damon zmrużył oczy, wpatrując się w ciotkę.
- Dlaczego jesteś względem niej taka uprzejma? Nie masz pojęcia za co została tam zamknięta. Może jest potworem, którego spotkała zasłużona kara.
- Nie wszyscy są twoim ojcem, Damon.
Chłopak nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo do kuchni wpadła Ira, ubrana jeszcze w piżamę i z rozmazanym makijażem na twarzy – możliwe, że brak własnego odbicia dostrzegła dopiero rano – oraz Lena i ciotka Sophie. Całą trójka właśnie się kłóciła.
- Czy tylko ja odziedziczyłam tu choć odrobinę zdrowego rozsądku? – Denerwowała się Lena. – Ta dziewczyna może być niebezpieczna!
- A ile ona może mieć lat? – Prychnęła Ira.
- To nieistotne!
- Raczej nie skończyła dwudziestu – wtrąciła ciotka Sophie, sucho i bez emocji. Zmarszczki na jej twarzy pogłębiły się przez ostatnią noc.
- No tak, to wszystko zmienia! – Lena wyrzuciła ręce w górę.
- Spotkaliście ją? – Zapytał niepewnie Damon, strącając okruszki ze stołu.
- Oczywiście, że nie – mruknęła Ira, nalewając sobie kawy. Wyraźnie wyglądała na wczorajszą. – Choć mamy w cholerę luster, oczywiście dzięki naszej kochanej babuni Mariah. Wiesz może gdzie ta dziewczyna teraz jest?
- Z Eliasem. Teraz pewnie próbują nauczyć się migowego.
Ira spojrzała na niego, jakby majaczył. Lena parsknęła rozmasowując sobie skronie, a ciotka Sophie zaparzyła zielonej herbaty do porcelanowego imbryka.
W tej chwili do kuchni wszedł Roderick, nieogolony i z krzywo zapiętą koszulą, przynosząc ze sobą zapach poranka.
W tej chwili do kuchni wszedł Roderick, nieogolony i z krzywo zapiętą koszulą, przynosząc ze sobą zapach poranka.
- Sprzedałem ten stół – powiedział z uśmiechem, zabierając Irze kubek z kawą i samemu biorąc łyk.
Najstarsza siostra pogratulowała mu mocno klepiąc go szerokich plecach, usiłując jednocześnie odebrać naczynie, podczas gdy Nina skoczyła na równe nogi i z piskiem rzuciła się bratu w ramiona. Damon nie mógł powstrzymać uśmiechu wylewającego mu się na twarz.
- Poza tym, podsłuchałem co nieco – dodał Rod, wciąż obejmując Ninę i podnosząc dłoń z kawą tak wysoko, aby Ira nie dosięgnęła kubka. – W związku z czym, chyba mam całkiem niezły pomysł.
- Jaki? – zapytała Lena.
- Jeśli dziewczyna nie chce mówić, możemy zapytać Bowersów.
Ira uniosła brwi tak wysoko, że niemal dotknęły linii włosów.
- Chcesz zrobić rytuał spirytystyczny?!
- Taki był zamysł.
Damon wlepił w wuja zaskoczone spojrzenie.
- Kiedy to zrobimy? – zapytał, czując jak zdumienie ustępuje miejsca rosnącemu podnieceniu.
- Możemy zacząć w każdej chwili – mężczyzna wzruszył ramionami, w końcu oddając kubek siostrze.
- Powinniśmy zawołać Eliasa.
- Oczywiście, że tak – mruknęła ciotka Sophie. – Jest tego częścią. Musi być obecny.
Czeeeej, czy ktoś tu twierdzi, że z Eliasa i Kevy będzie para??? I'm *eyes emoji* Hm, szczerze mówiąc seans spirytystyczny tez był moją pierwsza myślą. Skoro rodzina jest tak obdarzona i ma w tym polu jakieś obycie a Keva wyraźnie gadać nie chce/nie potrafi no to....
OdpowiedzUsuńI w sumie podziwiam Lenę, że wytrzymałą aż tyle. ja bym wybuchła kompletnie przy pierwszej próbie dostania się Eliasa za drugą stronę lustra. Ech....
Sonia <3