ROZDZIAŁ 20
Damon wyciągnął dłonie wierzchami do góry,
choć trawa była zbyt niska, aby połaskotać go po skórze. Dolina zdawała się być
senna, do ich uszu dochodził tylko szum dalekich drzew i ukrywających się w zieleni cykad.
- Myślę, że ją widziałem – powiedział w
końcu chłopak, czując na karku intensywne spojrzenie brata. Odwrócił się, aby
móc je odwzajemnić. W jaskrawym świetle oczy jego brata zdawały się być nieco jaśniejsze, ale
to nie znaczy, że straciły na swojej mocy.
Elias uniósł brwi.
- Kiedy?
- Wczoraj. Szedłem korytarzem i coś
mignęło mi w lustrach. Ale to mogło być przywidzenie.
- W Bowers House coś takiego nie istnieje.
Damon nie mógł się z nim nie zgodzić.
- Jak wyglądała? – Zapytał Elias, ruszając
dalej. Rozluźnione ramiona opuścił wzdłuż ciała, a jego niski głos wciąż miał spokojny,
stonowany ton, Damon zdawał sobie jednak sprawę, że chłopak jest cały spięty. Starszy
bliźniak nie umiał zbyt dobrze czytać ludzi, ale znał swojego brata
wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, że w pewnych momentach tylko udaje
stoicyzm.
Młodzieniec pokręcił głową.
- A bo ja wiem? Mówiłem przecież, że tylko
mi mignęła. Była tylko smugą o blond włosach, niczym więcej.
Damon przypomniał sobie tę chwilę i znowu
poczuł przebiegający po kręgosłupie dreszcz. Nie był przyzwyczajony do
paranormalnych widziadeł – to Roderick się w nich specjalizował, czasem również
Elias, choć oczywiście znacznie rzadziej. Nawet jego ciotki miały z tym więcej
wspólnego niż Damon. Kiedy jednak zobaczył dziewczynę kątem oka, przeraził się
i jednocześnie zdziwił.
Wciąż nie mógł przestać o tym myśleć.
- Sądzę, że też ją dziś widziałem – rzekł
Elias, zrywając źdźbło trawy i bawiąc się nim w palcach. – Kiedy niechcący rzuciłeś
poduszką w lustro.
- Jak myślisz, dlaczego po prostu z nami
się nie skontaktuje?
- Myślę, że właśnie próbuje. Lustra są dla
niej taką samą przeszkodą jak dla nas.
Damon zadrżał.
- To musi być straszne.
Elias kiwnął lekko głową. Starszy bliźniak
pomyślał o ich matce oraz o miejscu, w którym się teraz znajdowała. Może była
uwięziona tak samo jak ta dziewczyna?
- Chyba wiem, jak się z nią skontaktować –
powiedział nagle młodszy bliźniak, strącając z uda konika polnego.
- Naprawdę? – Damon uniósł brwi. – Jak?
Elias spojrzał na niego, a jego oczy
wydawały się jeszcze bardziej głębokie i nieprzeniknione. Damon poczuł, że to,
co ma do powiedzenia, nie będzie zbyt przyjemne.
- Za pomocą rytuału.
Przez moment milczeli, stojąc na środku
pola i mierząc się spojrzeniami. Elias od wielu lat unikał wykonywania
jakichkolwiek obrządków, głównie ze względu na swojego bliźniaka; Damon doskonale to wiedział
– młodzieniec nie ufał czasem nawet wieszczeniu, bał się, że jego brat pewnego
dnia się nie ocknie i pozostanie w transie, jak Zwariowana Sue.
Wiedział jednak, że teraz Elias nie da się
tak łatwo odwieźć od tego pomysłu - dziewczyna zaklęta w lustrach już od dawna zaprzątała mu myśli. Pewnie
zaczęło się to jeszcze wcześniej, niż chłopak był skory to przyznać.
- Na pewno jest inny sposób – Damon
zacisnął pięści, odwracając wzrok.
- Nie. Jedyne, co można zrobić, to
tam w e j ś ć.
Damon nabrał powietrza w płuca. Nadchodził
już zmierzch, cienie robiły się coraz dłuższe, a cykady coraz głośniej
przypominały o swojej obecności.
- Elias…
- Dam sobie radę – przerwał mu
młodzieniec, ruszając w kierunku lasu. – Już wszystko przemyślałem. Ciotka
Sophie będzie utrzymywać mnie w miejscu, żebym nie pobłądził, a Nina zajmie się
oczyszczaniem energii.
- Elias, chyba nie bardzo wiesz, na co się
piszesz. Nie masz pojęcia, co tam jest!
- W razie czego wycofam się.
- A jeśli ci nie pozwoli? Ktokolwiek tam
jest?
Młodszy bliźniak nie zatrzymywał się, w
świetle zachodzącego słońca jego białe włosy wydawały się niemalże
pomarańczowe. Damon szedł za nim pośpiesznie, ledwo zwracając uwagę na koniki
polne uskakujące przed jego stopami.
- Cokolwiek tam jest – zaczął Elias – nie
przestraszy mnie.
Damon miał ochotę go uderzyć. Żeby się
opamiętał, zrozumiał na jak wielkie niebezpieczeństwo się narażał. Aby w końcu
przestał mówić takim spokojnym głosem i wreszcie przyznał mu rację – pewnego
dnia ściągnie na siebie koniec, tak jak to zrobiła Hope.
Zatrzymał się i po prostu pozwolił bratu
odejść. Elias nie odwrócił się ani razu, aż w końcu dotarł do linii lasu i
zniknął między iglakami.
***
Damon biegł ile sił w nogach, kilka razy
potykając się w wysokiej trawie. Wpadł do domu, uderzając klamką w ścianę, tym
samym robiąc w tapecie dziurę i wbiegł po chodach, krzycząc:
- Ciociu Sophie! Ciociu Sophie!
- Co się tak drzesz? – warknęła Ira z
kuchni. Siostry najwidoczniej skończyły już się kłócić o kadzenie pomieszczeń.
Damon spojrzał na ciotkę z progu i próbował złapać oddech.
- Gdzie ona jest? – Zapytał, między jednym
oddechem a drugim.
- Tutaj – odezwała się kobieta zza jego
pleców. Chłopak podskoczył i obrócił się na pięcie, niemal zrzucając kubek ze
stołu.
Przez moment mierzyli się spojrzeniami.
Damon czuł jak kropelka potu spływa mu po kręgosłupie.
- Wiesz, co chce zrobić? – Młodzieniec
czekał na potwierdzenie. Na pewno o wszystkim wiedziała, nawet jeśli Elias nic
jej o tym nie mówił. Prawdopodobnie nie musiał nawet wypowiadać imienia młodszego
bliźniaka, aby staruszka wiedziała o kim dokładnie mówi. Nie doczekał się jednak nawet lekkiego skinienia, więc pośpiesznie kontynuował – chce iść tam i jej szukać –
wskazał lustro. – Powiedz mu, że to niebezpieczne.
- Nie sądzę, aby to w czymkolwiek pomogło
– rzekła ciotka Sophie. – Poza tym, jak mniemam, zdążyłeś już to zrobić.
- Ale on mnie nie słucha!
- Chwila, chwila… - Ira ostawiła kubek z
czarną kawą, marszcząc brwi, przez co na czole utworzyła jej się głęboka
bruzda. Wciąż miała makijaż na twarzy, wyglądała więc groźnie i drapieżnie. –
Co takiego Elias chce zrobić?
- Mam zamiar udać się do miejsca, w którym
przebywa – powiedział Elias, stając w progu kuchni. Podobnie jak ciotka Sophie,
miał talent do nagłego materializowania
się w wybranym miejscu i straszenia pozostałych.
- Chyba oszalałeś – Ira patrzyła na niego
oniemiała.
Damon uniósł dłonie w geście zwycięstwa.
- Ciotka Sophie będzie moją nicią, abym
nie zabłądził – Elias był nieugięty, mówił niskim, spokojnym tonem. – W razie
czego zawróci mnie.
- Nie – powiedziała nagle staruszka, a jej
głos wydał im się uderzeniem z bicza. Elias stracił swoje opanowanie i patrzył na nią oniemiały, wyraźnie nie wiedząc, co powiedzieć. Nie takiej
odpowiedzi się spodziewał.
Starszy bliźniak również nie potrafił
zapanować nad twarzą i teraz uśmiechał się szeroko.
- Damon to zrobi – dodała ciotka i
młodzieniec poczuł, jak rzednie mu mina.
- C-co? – Wydukał.
Kobieta spojrzała na niego szorstko, nie
przestając marszczyć brwi.
- Będziesz idealną kotwicą. Poza tym musisz
mieć jakieś pojęcie w tych sprawach. Może wtedy przestaną cię tak przerażać.
- Co?! Przecież ja nie mam
żadnych talentów, ja…
- Teorię powinieneś znać, tak na wszelki
wypadek – przerwała mu ciotka Sophie i Damon wiedział już, że nie zdoła jej
przekonać. Elias miał zamiar wykonać rytuał, czy mu się to podobało, czy nie.
Jednocześnie zrozumiał, że z tą sprawą
powinien udać się najpierw do Leny.
"(...)dziewczyna zaklęta w lutrach " literkę ci zjadło ^^
OdpowiedzUsuńDaaaaamn, biedy Damon :// Mi też by się mega to nie podobało, ale OCZYWIŚCIE, Elias jak zwykle trzyma się tylko swojego... Kurczę, Damon ze stresu tam posiwieje tak, że jeszcze włosy będzie miał bielsze od brata... Mam naprawdę wielką nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze, ajajajja...
Sonia <3
Dzięki, już poprawione :)
UsuńNo cóż, Hope Bowers nie wyprze się żadnego ze swoich synów. A co do przyszłych wydarzeń: pożyjemy, zobaczymy :P