ROZDZIAŁ 16
Elias miał wrażenie, jakby siedząc w
szkolnej ławce oszukiwał – sam nie wiedział co lub kogo. Po prostu po ostatnich
wydarzeniach wydawało mu się takie niewłaściwe, ta pozorna normalność po
niezwykłości ostatnich wydarzeń, zarówno w życiu Eliasa jak i jego brata. Nie
mógł znieść widoku tęgiego chemika, który monotonnym głosem tłumaczył coś, co
kompletnie go nie interesowało.
Jakby tego było mało, cały dzień Damon
wydawał się przygaszony i milczący. Elias nie potrafił go rozbawić, bo najczęściej
to właśnie jego brat był tym śmieszkiem, który wszystkim poprawiał humor. Do
tej pory jedyne, co robił Elias, to pozwalanie, aby mógł go rozśmieszyć.
Nie miał pojęcia co robić.
Damon starał się unikać Aarona, co nie
było takie łatwe, skoro kilka lekcji mieli razem, spotykali się również na
korytarzach i w stołówce. Chłopak wydawał się zmieszany i niepewny – Elias chciałby
mu jakoś pomóc, nie wiedział jednak jak to zrobić, i to między innymi nie
dawało mu spokoju.
Aaron i Claudia trzymali się z daleka,
Susan była równie zagubiona, chyba nie bardzo wiedziała co się dzieje. Możliwe,
że Aaron nie powiedział jej, że Damon nie interesuje się dziewczynami,
najwyraźniej jednak czuła napięcie między chłopcami i nie bardzo wiedziała, po
której stronie ma stanąć. Próbowała zagadnąć Eliasa, ale on zbył ją
wzruszeniem ramion. Gdy Damon będzie gotów, ogłosi to światu; młodszy bliźniak nie miał prawa robić to za niego.
Nadeszła upragniona przerwa, Elias
podszedł więc do brata, który wymieniał książki i zamknął mu gwałtownie szafkę,
niemal przytrzaskując bliźniakowi palce.
- Co ty robisz? – fuknął Damon, patrząc na
niego ze zmarszczonymi brwiami.
Elias uśmiechnął się lekko.
- Zerwijmy się.
- Co?
- Nie mogę znieść tego budynku – Elias
rozejrzał się po zatłoczonym korytarzu pełnym uczniów, którzy wyjmowali z
szafek kolejne podręczniki. Szkołę otrzymano w chłodnych, błękitnych barwach
sprzyjających nauce, ale to sprawiało, że chłopak jeszcze bardziej nie potrafił
tu wytrzymać. – Chodźmy na wagary. Nie musimy tu dziś siedzieć, to okrutne,
szczególnie po tym, co się wydarzyło.
Damon uniósł brwi tak wysoko, że niemal
dosięgnęły linii włosów. Elias wiedział co ten myśli – młodszy bliźniak rzadko
wypowiadał tyle słów naraz. Już samo to sprawiało, że młodzieniec musiał go
wysłuchać.
- I gdzie chciałbyś iść? – zapytał.
- Gdziekolwiek.
Damon westchnął i zgodził się, kiwając z
rezygnacją głową. Elias wyszczerzył zęby, chwycił brata za rękaw i ruszył w
stronę wyjścia, ciągnąc go za sobą. Młodszy bliźniak czuł jak ciężar spada mu z
serca – nie mógł się doczekać, kiedy skończy osiemnaście lat i nie będzie
musiał tu przychodzić.
Odpięli rowery od barierki zamontowanej
przed budynkiem i mocniej otulając się kurtkami opuścili teren szkoły. Pojechali
w stronę Jonesville Lake, niewielkiego jeziora znajdującego się za miastem –
obecnie było zbyt zimno, aby się w nim kąpać, ale dzięki temu nie powinni tam
nikogo zastać. Przez całą drogę nie odzywali się do siebie ani słowem, dopiero
kiedy zobaczyli wodę połyskującą w słońcu, Damon otworzył usta.
- Dużo myślałem – powiedział nie patrząc
na brata. – No i wiem dlaczego Roderick jest czwarty. W tej kolejności się
urodził. Najpierw była Ira, potem Lena, mama, Rod i Nina. Jest więc czwarty.
Elias kiwnął głową, delikatnie opierając
rower o brzozę.
- Skoro więc Rod jest czwarty – ciągnął
Damon, schodząc po niewielkim zboczu w kierunku wody – to pierwszym i drugim
jest Ira i Lena, czy może my?
Młodszy bliźniak zastanowił się, próbując
sobie przypomnieć słowa przepowiedni.
- To było chyba w rodzaju męskim –
powiedział wreszcie, a Damon obrócił się, aby na niego spojrzeć.
- Myślisz, że to je wyklucza?
- Raczej tak. W końcu gdy jest mowa o
jakiejś potępionej, to jest w rodzaju żeńskim.
Damon uśmiechnął się i znowu wyglądał jak
wesołkowaty, radosny starszy brat, którego Elias próbował odnaleźć przez cały
poranek.
- Myślisz, że przepowiednia jest pod tym
względem konsekwentna? – Zapytał, siadając na zwalonym pniaku.
- Tak myślę – Elias chwycił kamień leżący
na brzegu i puścił kaczkę, patrząc jak kawałek skały odbija się trzy razy od
tafli wody i tonie.
Nagle Damon znowu sposępniał.
- Więc znikniesz jak mama.
- Co? Nie – Elias spojrzał na brata. –
Obiecuję, że tego nie zrobię. Będę ostrożny.
- Ale nie przestaniesz jej szukać.
- Oczywiście, że nie, to nasza matka.
Damon odetchnął ze zrezygnowaniem.
- Może powinna zostać tam gdzie jest. Może
na to zasłużyła.
- Nie wiem – Elias usiadł naprzeciwko
niego i zerwał źdźbło wysuszonej trawy, aby potem gnieść go w palcach. – Ale niezależnie od wszystkiego, musimy ją uratować.
Damon potarł dłońmi policzki.
- Wiem. Przepraszam, czasami bywam
egoistyczny. Wiem, że trzeba ją odnaleźć. Gdy będę mógł ci w czymś pomóc to
pomogę, musisz mnie tylko poprosić.
Elias uśmiechnął się pokrzepiająco.
- A co z tobą? I Aaronem?
- Chyba nie chcę o tym rozmawiać. To było
głupie – starszy bliźniak gwałtownie poczerwieniał. Purpurowe zrobiły się nawet
jego uszy.
- Bo wiedziałeś, że jest hetero?
- Na boga, musimy o tym gadać? Poza tym
przestań czytać mi w myślach, nie powinieneś o niczym wiedzieć!
Elias wyszczerzył się jeszcze szerzej.
- Nie czytam. Po prostu łatwo się domyślić
co zaszło.
Damon parsknął teatralnie i wyraźnie starając
się ignorować jego uśmieszek uniósł siłą woli najbliżej leżący kamień i cisnął
nim w stronę jeziora – odbił się kilkanaście razy od tafli i zniknął im z oczu.
- Chciałbym, aby moje umiejętności stały
się przydatne – mruknął starszy z braci, patrząc na jezioro. Elias rozłożył
dłonie na ziemi, przeczesując palcami zmarzniętą trawę, z utęsknieniem czekając
aż zrobi się zielona i soczysta.
- A ja nie – powiedział. – Bo to oznaczałoby
coś złego.
Jego brat spojrzał na niego, ale cokolwiek
pomyślał, nie powiedział tego na głos.
- Wracając do przepowiedni… - mruknął
zamiast tego – Lena powiedziała, że znajduje się w Księdze Zwariowanej Sue.
- Naprawdę? W sumie to ma sens. Gdy ją wygłaszałem, miałem
wrażenie, że to nie moje słowa.
Damon energicznie pokiwał głową, znowu
bardziej przypominając siebie – Elias nie miał pojęcia co zrobić, aby
podtrzymać tę chwilę.
- Pomyślałem, że moglibyśmy ją przejrzeć –
rzekł starszy bliźniak, uśmiechając się. – Może znajdziemy tam coś więcej na
nasz temat.
- Wiesz… dla odmiany to całkiem niezły
pomysł.
- Spadaj. Mam sporo niezłych pomysłów.
- Więc powiedz jak mamy przemknąć do
biblioteczki tak, aby nas nie nakryli. Rod i Lena pracują w domu.
- Będą w pracowniach – Damon wyszczerzył się
i wstając klepnął go w ramię, co w sumie bardziej przypominało szarżę; dość
silną, aby Elias stracił równowagę i runął do tyłu. Starszy z bliźniaków
roześmiał się i ruszył biegiem w stronę rowerów. Jego brat uśmiechnął się lekko
i spokojnie podążył za nim.
***
Elias nieraz zaglądał do Wielkiej Księgi
Zwariowanej Sue – leżała w ich domowej biblioteczce, dobrze zabezpieczona, ale
jednocześnie dostępna do czytania. Młodzieniec zwykle korzystał z niej w
towarzystwie ciotki Sophie, przeglądając spełnione i niespełnione
przepowiednie, jedne bardziej niezrozumiałe od innych. Elias niemal mógł sobie
wyobrazić poplątaną sieć, jaką stanowił umysł ich przodki.
Jadąc w kierunku Bowers House nie mógł
przestać myśleć o chwili, kiedy nagle stał się taki jak ona – niewiele potrafił
sobie przypomnieć, jedno jednak zapamiętał. Zagubienie i zdezorientowanie,
epoki mieszające się ze sobą i powoli znikającą osobowość, jakby był jedynie
powłoką wygłaszającą kolejne proroctwa. Współczuł Sue, która musiała to znosić
przez lata. Nic dziwnego, że część wyroczni tak trudno rozszyfrować.
Damon próbował stanąć na tylnym kole
roweru, choć stary gruchot kompletnie się do tego nie nadawał. Młodszy bliźniak
obawiał się, że w końcu wyrwie kierownicę, nie odezwał się jednak ani słowem,
cieszył się bowiem z powrotu brata. Na bogów, był przygnębiony nawet nie jeden
dzień, a on już odchodził od zmysłów, wciąż od nowa i nowa zastanawiając się,
jak mógłby poprawić mu humor.
Elias nie miał pojęcia czy zrobił to on,
czy może Damon potrzebował po prostu czasu, ale chyba już mu przeszło. Młodszy
bliźniak uśmiechał się za każdym razem, gdy jego brat raz za razem próbował
ujechać choć kawałek na tylnym kole. Prawie się przewrócił, odzyskał jednak
równowagę; w samą porę, aby zachować jednak swoje zęby, śmiejąc się do rozpuku.
Dotarli w końcu do Bowes House – ukryli
rowery tak, aby Lena ich nie zauważyła, po czym na palcach ruszyli w stronę
domu i pośpiesznie przeszli do biblioteczki.
Pokój był pusty, co akurat było im na
rękę. Znaleźli Księgę, wielki wolumin z pożółkłymi kartami i skórzaną oprawą, wypełniony
różnymi stylami pisma, szerokim i okrągłym, pochyłym lub niezwykle drobnym. Na
papierze widniało kilka plam atramentu, chłopcy znaleźli nawet odbite w nim
linie papilarne.
Ostrożnie zaczęli ją kartkować, siedząc na
podłodze.
- Jak poznamy, które przepowiednie dotyczą
nas? – zapytał Damon.
- Nie poznacie.
Chłopcy odwrócili się raptownie – w progu
stała Lena w poplamionych ogrodniczkach, patrząca na nich surowo.
- Nie ma tam imion – dodała. – Poza tym
nie powinniście być teraz w szkole?
- Dlaczego przepowiednie muszą być takie
niejasne? Nie można by powiedzieć czegoś wprost? – prychnął Damon.
- Taka konwencja – Elias delikatnie
wzruszył ramionami.
- Chłopcy – w Lenie coraz bardziej się
gotowało; jej policzki poczerwieniały, a oczy rzucały gromy. Zawsze dziwnie
wyglądała jak się złościła; jak warczący chihuahua. – Pytałam was, dlaczego nie
jesteście w szkole.
Damon po raz kolejny prychnął.
- Nie możesz nam kazać teraz tam siedzieć!
Nie, kiedy dzieje się tyle rzeczy!
Lena westchnęła, rozmasowując skroń.
- Och, chłopcy… nie możecie…
- Co robi ciotka Sophie? – Wtrącił
młodzieniec. – Dalej wieszczy?
- Z tego co wiem. Nie widziałam jej od
wczoraj – usiadła na podłodze między nimi i objęła ich ramionami, przyciągając
ku sobie. – Ale jeśli ktokolwiek ma czegoś się dowiedzieć, to właśnie ona. Nie
martwcie się.
Mocno ich uścisnęła, niemal ich zgniatając
– Elias skrzywił się lekko, ale nie zaprotestował. Właściwie dopiero teraz zdał
sobie sprawę, że nie tylko jego brat potrzebował pocieszenia, ale on również.
Chwila, w której na moment postradał zmysły wryła mu się w umysł i wciąż bał
się, że to się powtórzy – bardzo, ale to bardzo nie chciał skończyć jak
Zwariowana Sue.
Dopiero teraz zaczął się trząść, choć
wcale nie chciał. Lena mocniej docisnęła go do siebie, zgniatając mu żebra.
Elias cieszył się jednak z jej dotyku, czując jednocześnie przemożną tęsknotę
za matką. Możliwe, że za ojcem również – choć ten nigdy nie miał okazji, aby
być dla nich prawdziwym rodzicem, nie tak jak Hope.
Zdał sobie sprawę, że nie powinien mówić
tego Damonowi – jeśli jego brat miał mieszane uczucia co do mamy, tak ich
relacje z ojcem były naprawdę skomplikowane, jego bliźniak wręcz go
nienawidził.
Elias nie potrafił – może dlatego, że tak
bardzo go przypominał.
Lena puściła ich w końcu, dając im
oddychać; z jej twarzy zniknęła złość, a pozostała czułość i troska – kobieta
byłaby znakomitą matką. Elias zrozumiał, że przez ostatnie lata to ona pełniła
tę rolę, mimo że to Ira była ich prawną opiekunką. Wraz z Niną była dla nich po
prostu ciotką; ale taką, do której można mówić po imieniu. Lena jednak
przychodziła do ich pokoju, aby życzyć im dobranoc, swego czasu przygotowywała
im kanapki do szkoły… ogólnie robiła wszystko to, co powinny robić matki.
- Nie powinniście się zamartwiać –
powiedziała, przeczesując im włosy, jakby mieli zaledwie dwanaście lat.
Uśmiechnęła się i spojrzała na księgę. – Możemy szukać przepowiedni z podobnymi
elementami, ale nie jestem pewna, czy cokolwiek to da. One są naprawdę
enigmatyczne.
Damon uśmiechnął się.
- Taka konwencja – zaśmiał się, a w jego
policzkach pojawiły się dołeczki; jedna z nielicznych rzeczy, która łączyła obu
bliźniaków.
Lena zachichotała.
Nachylili się nad księgą, starając się
rozszyfrować kolejne napisy.
- Nie ma sensu – w progu stanęła ciotka
Sophie. Wyglądała, jakby nie spała całą noc; miała szarą, papierową skórę,
kręgi pod oczami, a włosy zdawały się być bardziej potargane niż zwykle. Miała na sobie ten sam sweter, co poprzedniego dnia.
- Co? – Damon otworzył szeroko oczy. –
Dlaczego? Dowiedziałaś się czegoś?
Ciotka Sophie spojrzała na Eliasa. Miała
nieco mętne spojrzenie, co przeraziło go bardziej niż powinno – kobieta
patrzyła na świat rezolutnie, teraz niezmiernie mu tego zabrakło.
- Chodź ze mną – powiedziała.
Elias wstał niepewnie, zerkając na Lenę i
Damona.
- Dowiedziałaś się czegoś? – powtórzył
pytanie brata, ciotka Sophie popatrzyła na niego ponuro.
- Inaczej by mnie tu nie było – westchnęła
oschle.
Chłopak zawahał się.
- Chcę, aby Damon też się tego dowiedział.
Milczeli przez chwilę, mierząc się
wzrokiem, w końcu jednak to ciotka Sophie się poddała. Kiwnęła głową, a Damon
podniósł się z podłogi, nieporadnie próbując ukryć swoje podekscytowanie.
Ruszyli do jej pokoju – Elias rzadko tam
bywał, czasem tylko z bratem zakradał się, aby ukraść trochę cukierków, które
trzyma pod poduszką. Pomieszczenie było duże i bardzo, ale to bardzo zagracone.
Wszędzie leżały ubrania, bibeloty, zdjęcia, przy oknach wisiały suszki wykonane
przez Ninę, a w powietrzu unosił się nikły zapach ludzkiego ciała i cynamonu.
Ciotka Sophie miała tu również lustra –
właściwie całe mnóstwo luster, w tym wiszące i stojące.
Wszystkie były matowe.
Elias zbliżył się do jednego z
zaskoczeniem i przyjrzał się mlecznej, nieodbijającej tafli, poprzecinanej
ciemnymi smugami, zupełnie jakby ktoś je wypalił. To był dziwny, nierzeczywisty
obraz, zupełnie jakby ktoś podmienił zwierciadła na przydymione szybki.
- Co się stało? – Zapytał, odwracając się
do ciotki Sophie. Kobieta gładziła pomarszczoną dłonią jedno z luster,
mamrocząc coś do siebie.
- Chciałam dowiedzieć się, kto jest
zaklęty w naszych lustrach. Warto mieć jakieś rozeznanie, kto zamieszkuje nasz
dom. Niestety w chwili, kiedy na nią spojrzałam, stało się to – machnęła
dłonią, wskazując na lustra.
- Widziałaś ją? – Wtrącił Damon.
Ciotka Sophie kiwnęła głową.
- To potężna istota. Nie mam pojęcia jak
się tu znalazła, ale mam zamiar się tego dowiedzieć.
Elias czuł jak galopuje mu serce. Chciał
zapytać kim jest, jak wygląda, czego od niego chce, ale jak zwykle słowa
uwięzły mu w gardle.
Ciotka jakby czytała mu w myślach, bo
podała mu kartkę wyrwaną z notatnika.
Widniał na nim portret narysowany
atramentem. Młodzieniec był zdziwiony, nie miał pojęcia, że staruszka potrafi
rysować – nigdy nie chwaliła się tymi umiejętnościami. Dziewczyna namalowana
została pośpieszną ręką, jednak nie niechlujnie, lecz starannie i z dbałością o
szczegóły; ciotka Sophie miała bardzo poważny, niemal fotograficzny styl.
Dziewczyna posiadała długie, potargane i
pofalowane włosy z nieregularnymi lokami – niektóre ledwo się zakręcały, inne
przypominały sprężynki. Elias wiedział, że powinny mieć jasny kolor, ale
rysunek został sporządzony atramentem, wszystko było więc granatowe. Oblicze dziewczyny składało się również na okrągłe oczy, zadarty nos i wyraziście zarysowany podbródek. Mimo że widział jej twarz po raz pierwszy, doskonale wiedział, że to
o n a. Osoba, którą widywał już od paru lat w lustrzanych refleksach.
Damon patrzył nie na rysunek, lecz na
brata. Kiedy Elias odwzajemnił spojrzenie, ten odwrócił wzrok.
- Czy skoro my ją widzimy… w sensie skoro
widzi ją Elias, czy ona widzi nas? – zapytał starszy bliźniak.
- Możliwe.
Elias nie miał pojęcia co czuje słysząc tę
nowinę.
- Jak chcesz to zrobić? – Zapytał, a kiedy
na niego spojrzała, doprecyzował – jak chcesz ją odnaleźć? Ona chyba nie chce…
- spojrzał na matowe lustra.
- Będę próbowała do skutku.
Nagle chłopak poczuł coś – to było jak
przeczucie, nagła myśl, która zdawała się nie należeć do niego.
- Ona jest taka jak my.
Spojrzał na brata i zrozumiał, że Damon doskonale wie, o co mu chodzi.
Woooooow!!! Ale mi się podoba ten rozdział! Taki długi!
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo doceniam to, że Elias mimo wszystko próbuje pomóc bratu. Plus brawa dla Aarona, outujący Damona przed Claudią, wow... *Insert eye roll*
W dodatku rozmowa braci jest też bardzo fajna i taka... Naturalna, prawdziwa. I ich relacje z Leną i Sophie... No super!
Pozdrawiam i lecę do kolejnego
Zabiegana Sonia ❤️
Coraz ciekawiej, coraz ciekawiej...
OdpowiedzUsuń