ROZDZIAŁ 15

Wrócił do Bowers Hause dopiero gdy zrobiło się ciemno – dom pogrążony był w ciszy. Damon zastanawiał się, czy jego ciotki doszły już do jakiejś konkluzji związanej z przepowiednią wygłoszoną przez Eliasa; chłopak był jednak tak odrętwiały, że właściwie nie interesował się tematem na tyle, aby rzeczywiście to sprawdzić. Wlokąc się ruszył do pokoju, wodząc dłońmi po ścianach i wywieszonych na nich lustrach. Z powodu zwierciadeł oraz wszechogarniającego mroku korytarze wydawały się znacznie większe, Damon przez chwilę miał wrażenie, jakby błądził po niekończącym się labiryncie.
Gdzieś w głębi pokoju przemknął kot, ale chłopak ledwie zwrócił na niego uwagę.
Kiedy dotarł do pokoju, zastał brata siedzącego po turecku przed stojącym lustrem i ze spokojem wpatrującego się w zwierciadło. Paliły się jedynie lampy z abażurami w kwiatki, pomieszczenie skąpane było więc w półmroku, przez co kręgi pod oczami Eliasa tylko się uwidoczniły.
- Co robisz? – zapytał Damon, stając w progu. – Znowu stukało?
- Nie – Elias pokręcił głową. – Miałem nadzieję, że coś zobaczę.
- I co, zobaczyłeś coś? – Damon przeszedł przez pokój i położył się na łóżku. Czuł na sobie spojrzenie brata, ale tym razem nie przeszkadzało mu to w najmniejszym stopniu.
Milczenie zaczęło się przeciągać, starszy bliźniak był jednak zbyt wykończony, aby cokolwiek z tym zrobić. Powoli zaczął odpływać, otoczony przez kojące wonie drewna i kadzidła – tak pachniało całe Bowers Hause.
- To kretyn, nie zasługuje na ciebie – powiedział nagle Elias, przez co Damon wyprostował się gwałtownie i spojrzał wprost na brata.
- Co?
- Mówię o Aaronie – Elias wzruszył ramionami. Wciąż wyglądał na zmęczonego, ale wprawdzie powiedziawszy, Damon czuł się dokładnie tak samo. – To straszny kretyn.
Damon poczuł jak czerwienieje.
- Skąd ty… Pamiętasz to co wtedy widziałeś? Kiedy… no, sam wiesz.
- Nie. Tak. Sam nie wiem. Wszystko jest bardzo rozmyte. A co, już to powiedziałem?
Starszy bliźniak potwierdził. Na moment zapadła cisza.
- Mnie to nie przeszkadza – Elias przerwał ją w końcu, znowu kierując wzrok na zwierciadło. – Tylko nie wiąż się z kimś takim jak Aaron. On by cię nie docenił.
Damon poczuł przyjemne ciepło rozpływające się po piersi. Przez bardzo krótką chwilę zastanawiał się, czy nie powiedzieć bratu co dokładnie wydarzyło się między nim, a jego znajomym, ale zaraz się rozmyślił – Eilas nie musiał tego wiedzieć. Zresztą, być może widział to w jednej ze swoich wizji i wcale nie potrzebował wyjaśnienia.
- Wiesz, że wcale nie musisz tego ukrywać, prawda? – rzekł młodszy bliźniak, wciąż wlepiając spojrzenie w zwierciadło, ale dzięki jego ustawieniu, wciąż mogli na siebie patrzeć. Twarz Eliasa wyglądała w odbiciu dziwnie blado, była w połowie ukryta w cieniu.
Damon nieznacznie kiwnął głową.
- Tak, wiem.
W tafli lustra widział, jak kącik ust jego brata wędruje delikatnie ku górze.
- Tak naprawdę nikt się tym nie przejmie – powiedział.
- O jacie, dzięki – Damon przewrócił oczami. – Możemy pogadać o czymś innym?
Zaraz pożałował tych słów, bo przed oczami stanęło mu szaleństwo brata, jego niewidzące spojrzenie i pobielałe palce rozłożone na drewnianej podłodze… wiedział, że będą musieli o tym porozmawiać, starszy bliźniak nie miał jednak ochoty mówić o tym już teraz – chciał po prostu odpocząć.
Być może Elias myślał o tym samym, bo spuścił wzrok na swoje dłonie, zaciśnięte na rąbku koszulki. Damon widział, jak trzęsą mu się ramiona.
- Elias?
Jego młodszy brat znowu uniósł wzrok, w półmroku jego oczy wydawały się ogromne. Damon przełknął ślinę.
- Wszystko będzie dobrze – powiedział, choć w tej chwili wcale tak nie czuł. Prawda była bowiem taka, że wciąż się bał. O siebie, o swojego brata i o resztę Bowersów. O swoją mamę. To było tak przytłaczające, że niemal nie potrafił oddychać.
A przecież wierzył w magię Bowers House – w tę dziwną, czasem niezrozumiałą energię, która trzymała ich wszystkich razem. Czasem jednak nie wystarczała.
Jego brat się nie odezwał, przez co Damon zaczął się zastanawiać, czy Elias nie wyczuwa w nim wahania – pewnie od razu go przejrzał. Twarz w zwierciadlanym odbiciu wydawała się jednak jak wyryta z marmuru i chłopak nie potrafił z niej nic wyczytać. Odwrócił wzrok i rozejrzał się po pomieszczeniu, patrząc na cienie, które rzucały na ściany łapacze chmur, statuetki i książki na półkach. Z powodu nocy witraż niemal całkiem stracił swoje kolory, chłopak dostrzegał tylko skrawki pokoju odbite w różnokształtnych szkiełkach, drobne szczegóły nie składające się w całość.
Drzwi zgrzytnęły nagle i przez wąską szparę przecisnął się jeden z kotów; Damon głęboko odetchnął, czując jak coraz bardziej lepią mu się powieki. Elias wyciągnął dłoń ku zwierzęciu, uśmiechając się nieznacznie, a kot otarł się pyszczkiem o jego palce.
- Michael Angelo – przywitał się.
Damon z powrotem rozciągnął się na swoim łóżku, wkładając ręce pod głowę, słysząc jak kot donośnie mruczy.
- Powinieneś odpocząć – powiedział w końcu, kierując słowa w przestrzeń. – Od kart i zwierciadeł. Wyglądasz jak trup.
Elias nie zaprotestował, wstał i położył się na własnym posłaniu, chowając twarz w poduszkę, podczas gdy Michel Angelo podążył za nim i umościł się na dole jego kręgosłupa, wbijając pazury w tkaninę koszulki.
- Tak też się czuję.

Komentarze

  1. No i to mi się podoba ^^ Strasznie lubię relacje rodzeństw (as you can tell :P Nie, serio, po TCOG zdążyłam napisać trzy fiki anglojęzyczne o relacji braci Scamander XD) Podoba mi się, że Elias wspiera Damona, nawet jeśli to jest w jego własny sposób i vice versa. Wincyj takich rozmów <3
    Sonia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że się podoba :) Ja też lubię relacje rodzeństw, ich pisanie to czysta przyjemność - w szczególności gdy są wymieszane z troską i odrobiną zazdrości :D

      Usuń
  2. Jest imię kota. Jeeej! Biedny Elias...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga