ROZDZIAŁ 13
Elias patrzył na podwórko poprzez świetlik
w ich pokoju. Świat wydawał się dziwnie zakrzywiony w kolorowych szkiełkach,
było to szczególnie widoczne teraz, kiedy w ogrodzie stała ciotka Sophie – jej
postać miała poza tym dziwnie różowawy odcień, jak na wypłowiałej, zniszczonej
fotografii. Kobieta splunęła pod nogi, Elias niemal słyszał ten osobliwy,
charczący dźwięk, jaki zawsze wydawała przy tego rodzaju czynnościach. Chłopak
skrzywił się z lekkim uśmiechem – gdy był młodszy, niemiłosiernie go to obrzydzało,
teraz jednak przyzwyczaił się do jej zwyczajów.
Odwrócił wzrok od okna i ściągnął przez
głowę przepoconą koszulkę. Już miał sięgnąć do komody po nową, kiedy usłyszał
ciche stukanie.
Spojrzał w stronę drzwi, te zostały jednak
otwarte na oścież, a w progu nikt nie stał. Mimo to czuł czyjąś obecność,
zupełnie jakby ktoś mu się przyglądał.
Odgonił lęk, który niemal zawsze wiązał
się z obecnością zmarłych. Roderick tłumaczył mu, że dusze nie mogą mu zrobić
krzywdy, nawet jeśli miały złośliwe charaktery – ludzie po śmierci zawsze byli
dokładnie tacy, jak za życia, zdarzały się więc duchy, które chciały ich po
prostu wystraszyć.
To było jednak silniejsze od niego i Elias
zawsze sztywniał podczas wizyty zmarłego.
Teraz jednak nie wyczuwał ducha. Czuł
czyjąś obecność, ale nie była… t a k a. Elias nie umiał dokładnie tego
wytłumaczyć, to po prostu się czuło. Nie był pewien, czy potrafiłby wytłumaczyć
to nawet Roderickowi.
Rozejrzał się po pokoju, a pukanie
rozległo się raz jeszcze. Elias z trudem przełknął ślinę, aż jego wzrok padł na
stojące lustro ustawione w kącie. Gdy z nich nie wróżył, na ogół omijał je
wzrokiem, co było nie lada wyczynem, skoro dom wypełniony był nimi po brzegi. Teraz
jednak podszedł do niego i spojrzał w swoje odbicie.
Był bledszy niż zwykle, białe włosy stały
nastroszone, a oczy szeroko otwarte – wszystko inne zdawało się być takie jak
zwykle, nawet kilka żył widocznych na tle skóry. Przekrzywił powoli głowę,
starając się zobaczyć to, co widzieli w nim inni. Jednak to nie było takie
proste.
Zbliżył się do tafli lustra, po czym
odskoczył, gdy znowu ktoś zapukał – teraz był pewien, że dźwięk dochodzi ze zwierciadła, zupełnie jakby po drugiej stronie ktoś stał i stukał w szkło. Wiedział
jednak, że nikt się za nim nie czai – pukanie rozlegało się z... w e w n ą t r z. Czuł jak włoski stają mu
dęba. Uniósł dłoń, aby odpukać, a jego oczy robiły się coraz szersze i szersze.
Miał trudności z oddychaniem.
- Wiesz Elias, pomyślałem…
Chłopak odwrócił się gwałtownie, a Damon
stanął w progu zaskoczony, zupełnie jakby na czymś go przyłapał. Powoli
prześlizgnął po nim spojrzeniem i skierował wzrok na lustro.
- Co ty robisz? – Zapytał.
- Ja… - Elias bał się spojrzeć w
zwierciadło. – Słyszałem pukanie.
- Pukanie? – Damon zmarszczył brwi.
Elias odetchnął głęboko, starając się
uspokoić rozszalałe serce. Uniósł dłoń i zaczął rozmasowywać zdrętwiały kark.
- Tam w lustrze. Ktoś pukał, ale nie wiem
kto. To nie mama, ona nie ma takich jasnych włosów.
Nie chciał straszyć brata, ale
jednocześnie nie chciał niczego przed nim ukrywać. Damon zbladł i spojrzał na
zwierciadło.
- Dalej tam jest?
- Nie – młodszy bliźniak pokręcił szybko
głową, bo była to prawda. Uczucie, że ktoś mu się przygląda zniknęło, w pokoju
znajdowała się tylko ich dwójka.
Elias zaczął rozglądać się za kartami
tarota.
- Może powinieneś powiedzieć o tym ciotce
Sophie? – Dopytywał się jego brat. – Od jak dawna ci się zwiduje?
- Nie wiem.
Damon chwycił go za ramię i obrócił, aby
ten w końcu na niego spojrzał. Elias zobaczył w jego oczach lęk, ale również
zmartwienie – przez moment po prostu stali i mierzyli się spojrzeniami.
Elias wiedział, że ich relacje nie zawsze
wyglądają zwyczajnie – było w nich zbyt wiele lęku, zazdrości, ale i obopólnej
fascynacji. Nigdy nie wdali się w żadną bójkę, właściwie niewiele się kłócili,
bo gdy tylko wymiana zdań stawała się ostrzejsza, Damon uciekał wzrokiem.
Kiedy jednak było trzeba, Damon potrafił
postawić na swoim.
- Idziemy – pociągnął brata i razem zeszli
w dół schodów. – Ciociu Sophie! – Młodzieniec ryknął na całe gardło, Elias
mimowolnie się skrzywił.
- Hej, Damon…
Nie dokończył jednak, bo zaczęło dziać się
coś dziwnego.
Dom zaczął się… c o f a ć.
Z początku chłopak nie zauważył różnicy, potem
jednak ją dostrzegł – zupełnie jakby patrzył na budowę domu, ale puszczoną od
tyłu – meble znikały lub się zmieniały, tapety zwijały, a drewniana podłoga
zmieniała kolory, w zależności czy lakier był zdarty czy położony na nowo. Zachwiał
się i oparł o ścianę. Ktoś coś do niego mówił, ale głos wydobywał się gdzieś z
daleka, nie potrafił rozróżnić słów. Ciśnienie zaczęło naciskać na uszy, po
chwili nie słyszał nic poza donośnym dzwonieniem.
Nagle świat zawirował dookoła niego –
zobaczył wszystkie epoki naraz. Bowers Hause zmieniał się pod tym względem
bardzo powoli, ale i tak dostrzegał różnicę. Ktoś upadł… nie, to on się
przewrócił. Czuł pod palcami twardość podłogi, wrażenie było jednak bardzo
nikłe, zupełnie jakby przeżywał to ktoś inny.
Elias,
Elias, Elias!
Ale ktoś taki już nie istniał.
Zobaczył wpatrujące się w niego szare
oczy. Miał wrażenie, jakby zakrzywił czasoprzestrzeń – jednocześnie był tu, a
jednocześnie gdzieś indziej, nie miał jednak pewności, gdzie jest to „i n d z i e j”.
- To kretyn, nie zasługuje na ciebie –
powiedział. Miał zdrętwiałe usta, zupełnie jakby stał na mrozie.
Szare oczy otworzyły się jeszcze szerzej.
- Elias, o kim ty mówisz?
Imię wydawało się znajome, nie wiedział
jednak skąd je zna. Może usłyszał je w innych czasach? Tych, które właśnie
ogląda?
Jego głowę wypełniały przypadki, które już
się wydarzyły lub mają wydarzyć. Nie potrafił ich rozróżnić, wszystkie
wyglądały jak wspomnienia. Niektóre były mętne i niewyraźnie, inne niezwykle
klarowne. Wszystkie prześlizgiwały się przed jego oczyma, nie wiedział które
powinien nazwać, a którym pozwolić przeminąć.
Ktoś zmusił go do ruchu. Zrobiło się
zamieszanie, ktoś krzyczał, słyszał szybkie kroki, nie potrafił jednak za nimi nadążyć.
Nachyliła się nad nim kolejna twarz, ta również należała do mężczyzny, nie była jednak tak posągowa. Zarost zdobił
policzki, nos wyraźnie kiedyś złamano, mimo to trudno było odmówić jej jakiejś
urody.
Coś się jednak nie zgadzało.
- Przecież ty śpisz – powiedział, a twarz
zmarszczyła się w spokojnej konsternacji.
- Odsuń się od niego – odezwał się oschły
głos i w pole jego widzenia wtargnęła starsza kobieta. Miał wrażenie, jakby
składała się tylko z szerokiego swetra, burzy siwych włosów i zmarszczek.
Coś mu się przypomniało, ale to
wspomnienie chyba nie należało do niego.
Zaczął się kiwać.
- Gdy
Śmierć przybędzie, czwarty zapadnie w sen, drugi zniknie, a pierwszy się
zagubi. Ktoś skrwawi dłonie, a potem umrze; potępiona zrobi to, co nie będą
potrafili inni, uratuje i zniszczy, uwolni i skrępuje. Pęknięte nie zasklepi
się tak łatwo.
Zrobiło się cicho, nie miał pewności czy
to dlatego, że wszyscy wyszli, czy może zamilkli – miał problemy w odniesieniu
się do czasu i przestrzeni. Możliwe że cicho zrobi się dopiero w przyszłości.
Ktoś chwycił go za dłonie i powoli zaczął
przywoływać. Poczuł w powietrzu zapach palonych ziół – bazylii, lubczyku,
drzewa sandałowego i gałki muszkatołowej. Przypomniał sobie, że to ostatnie
paliło się dla siły psychicznej.
Wizje rozwiały się i zobaczył przed sobą
rząd kart tarota – tych namalowanych przez Zwariowaną Sue. Siedział na
podłodze, z dłońmi płasko rozłożonymi na dywanie i szeroko rozstawionymi
palcami.
Najpierw zobaczył ŚMIERĆ, potem dostrzegł
również MAGA i resztę talii. Wyczuł również dodatkowe zapachy, między innymi
lawendę, melisę i jesion. Powoli podniósł wzrok, czując jak kręci mu się w
głowie.
- Nina przestań już kadzić, bo nie ma czym
oddychać – fuknęła Ira. Elias dostrzegł również najmłodszą z ciotek, trzymającą
wieńce suszonych roślin, z których unosiły się smugi szarego dymu.
Zamrugał szybko, starając się wyostrzyć
wzrok.
- Spokojnie, już wrócił – rzekła ciotka
Sophie i Elias drgnął, bo jak się okazało, kobieta kucała tuż przy nim.
Chłopak zmrużył oczy.
- Chyba… - potrząsnął głową. – Co się
stało?
- To przez te wasze treningi! – krzyknęła
nagle Lena. – Wciąż wieszczy i w końcu tak to się skończyło! Jest za bardzo…
otwarty!
Ciotka Sophie parsknęła szorstko.
- Oczywiście, że to nie od tego! –
mruknęła staruszka. – Elias musi się po prostu nauczyć kontroli.
Lena obrzuciła ją niezadowolonym
spojrzeniem.
- Skończy jak Zwariowana Sue.
- Nie skończy. Właśnie po to z nim ćwiczę.
- Przygotuję wam kadzidła do nauki –
wtrąciła nagle Nina, wpatrując się w dymiące wianki. – Dziurawiec, brzoza,
rozmaryn dla ochrony, gałka muszkatołowa dla siły psychicznej i trochę anyżku
oraz bylicy dla dobrego wróżenia.
Elias kiwnął sennie głową. Był wykończony,
czuł jak drżą mu mięśnie; miał wrażenie, jakby ważył kilkanaście kilo
więcej. Ciężko opierał się na ramionach, pragnął tylko położyć się na podłodze i zasnąć, siłą unosił powieki. Ciotka Sophie chyba to
zauważyła, bo pomogła mu wstać i kazała mu iść do siebie. Chłopak nie miał siły
protestować. Oparł się o podsunięte ramię wujka i z jego pomocą opuścił pokój.
Bardzo potrzebował stoicyzmu Rodericka, przytulił się więc do niego i pozwolił,
aby przeszła na niego jego energia.
Rod położył go do łóżka, zupełnie jakby
ten miał tylko kilka lat, a potem zaczął głaskać po włosach tak długo, aż nie
zasnął.
Nigdy nie spało mu się tak dobrze.
Okay, czemu na litość tak się z tym spóźniłam?! Ten rozdział jest świetny! Ta przepowiednia... No wow! (chociaż osobiście mam sentyment do przepowiedni rymowanych ale ciii, sama nie jestem lepsza :P)
OdpowiedzUsuńMega mi się podoba cała akcja, chociaż jest bardzo szybka. I ten Elias w oderwaniu od rzeczywistości jest taki... No, nie potrafię tego ująć słowami, ale jest super!
Jeszcze raz przepraszam, że dopiero teraz komentuję :(
Sonia
P.S. Czy Damon chał zaciągnąć do ciotki bez koszulki? Mógłby chociaż dać się bratu przebrać :P
"Jeszcze raz przepraszam, że dopiero teraz komentuję" -- och, no dobrze, wybaczam :P
Usuń"Czy Damon chał zaciągnąć do ciotki bez koszulki?" -- tak, właśnie to chciał uczynić :D
Cieszę się, że rozdział się podobał :)
Coraz ciekawiej, skoro tak wciągająco piszesz o spokojnych wydarzeniach, to aż się boję, co będzie przy większych akcjach.
OdpowiedzUsuń