ROZDZIAŁ 6

Elias i ciotka Sophie przez resztę dnia nie opuszczali biblioteki. Damon starał się nie marudzić, ale czuł się nieco zagubiony. Przez godzinę kręcił się po domu, potem w końcu poszedł do pracowni Rodericka, która mieściła się w garażu.
Pachniało tu drewnem i lakierem, wszędzie leżały narzędzia, pędzle i ścierki, a w kącie wylegiwał się jeden z czwórki kotów, które mieszkały w Bowers House. Ten był brunatny i idealnie kamuflował się na tle ścinków.
Roderick pracował właśnie nad stołem i był to jeden z najpiękniejszym mebli jaki Damon kiedykolwiek widział – z ozdobnymi, zawijanymi nóżkami i okrągłym blatem, który mężczyzna właśnie wycierał papierem ściernym. Chłopak usiadł na ladzie, robiąc sobie miejsce między piłami.
Przez moment jedynie patrzył, jak Roderick pracuje – miał pewność, że wuj od razu zauważył jego przybycie, po prostu nie był zbyt rozmownym typem. Pod tym względem przewyższał nawet Eliasa. Jedynym dźwiękiem, jaki roznosił się po pracowni pozostawał odgłos pocierania papieru ściernego po drewnie.
W końcu chłopak nie wytrzymał.
- Jak to jest widzieć zmarłych?
Roderick spojrzał na niego łagodnie.
- Nie jestem pewien, jak to wyjaśnić. To jak widzenie żywych, tyle tylko, że zmarli częściej przypominają widma niż materialne istoty – stwierdził i wrócił do pracy. Gdyby Damon mu na to pozwolił, więcej by się nie odezwał, chłopak był jednak gadułą i teraz potrzebował słuchacza, tym bardziej, że Elias wciąż nie miał dla niego czasu.
- Boisz się ich? – zapytał.
- Jak byłem młody.
Damon zdał sobie sprawę, jak mało szczęścia mają bliźniacy Bowers – nie myślał teraz o sobie i bracie, ale gdyby mocniej się nad tym zastanowił, doszedłby do wniosku, że oni również się do tego zaliczają.
Myślał o Hope i Rodericku.
Matka chłopców, dzika i nieokiełznana kobieta, całe życie ścigała coś, czego sama nie potrafiła nazwać i ostatecznie skończyła pochłonięta przez obcy wymiar, gdzieś, gdzie nie mógł jej znaleźć nawet Elias. Roderick był natomiast niepijącym alkoholikiem, który swego czasu musiał walczyć z własnymi demonami i pewnie tylko on sam wiedział, przez co wtedy przechodził.
Tak, Roderick Bowers bał się kiedyś zmarłych. Wciąż do niego przychodzili, prawdopodobnie widział jakiegoś nawet teraz, choć nic w postawie mężczyzny na to nie wskazywało. Przez pewien okres nie mógł przez nich spać, bo nie przestawali mówić – jedynym sposobem, aby uwolnić się od tych głosów, wydawała się być wtedy butelka. Roderick pił często i dużo, ale ostatecznie nie na długo to wystarczyło.
W końcu pomogła mu ciotka Sophie, tak jak teraz pomagała Eliasowi. Nauczyła go akceptacji z ich obecnością – słuchania, tak aby dusze poczuły się wysłuchane i w końcu odeszły.
- Jak one wyglądają? – zapytał Damon, przyglądając się wujkowi, bojąc się przez chwilę, że mógłby przesadzić.
Roderick wzruszył ramionami.
- Nie jak na filmach. Są bardziej jak smugi, raczej się je czuje niż widzi. Czasami są ciemne jak cień, a czasem jasne jak pręga światła. Rzadko pokazują twarz, ale nie wiem dlaczego.
- Nie możesz ich zapytać?
- Z nimi nie da się tak rozmawiać. Komunikowanie się z nimi jest raczej… skomplikowane. Czasami mówią mi pewne rzeczy, ale zawsze dobrowolnie.
Damon zmarszczył brwi.
- Mówią ci pewne rzeczy? Czyli jakie?
Roderick wyprostował plecy i w chłopaka po raz kolejny uderzyła myśl, jak wielki jest jego wuj. Mógłby wydawać się groźny, gdyby młodzieniec nie wiedział, że mężczyzna jest jedną z najłagodniejszych osób, jakie kiedykolwiek chodziły po tej ziemi.
- Wiesz, że niektórzy jasnowidze wyobrażają sobie czas jako okrąg? Dla dusz właśnie taki jest. Niekiedy wiedzą o rzeczach, które mają się dopiero wydarzyć, ale nie dlatego, że to przewidziały, lecz dlatego, że w pewnym sensie już to przeżyły. Czasami mówią mi, co wiedzą.
Damonowi zrzedła mina.
- Czyli ty też potrafisz przepowiadać przyszłość? Naprawdę jestem jedynym nie-jasnowidzem w tym domu?
Roderick zaśmiał się i chłopak miał wrażenie, jakby od tego śmiechu zadrżały wszystkie szuflady – wuj miał bardzo niski głos, a jego śmiech wydobywał się z głębi jego piersi.
- Nie jestem jasnowidzem – zapewnił, wracając do szlifowania. – Poza tym posiadasz inne umiejętności.
- Ale nikt inny ich nie ma.
- Czy to źle?
Damon zastanowił się.
- Chyba nie.
Roderick pokiwał głową, jakby się z tym zgadzał.
Chłopak wziął do ręki kawałek drewna i położył go na wierzchu dłoni. Skupił na nim uwagę, a wtedy odpadek uniósł się w powietrze.
Został tam, kiedy opuścił dłoń.
Roderick nawet nie zwrócił na to uwagi. Pewnie nie zareagowałby, nawet gdyby nie wiedział, że jego siostrzeniec posiada umiejętności telekinetyczne.
Chłopiec odkrył to, kiedy miał osiem lub dziewięć lat – obudził się z jednego ze swoich koszmarów, a wszystko w ich pokoju drżało i z hukiem obijało się o siebie. Panował straszliwy hałas, Damon był wystraszony i zdezorientowany, koszulka lepiła mu się do ciała, a do oczu napływały łzy. Nie miał pojęcia co się dzieje.
Wtedy dostrzegł brata siedzącego po turecku przed jego łóżkiem, przyglądającego mu się uważnie tym swoim niepokojącym spojrzeniem, zupełnie jakby… na to wszystko c z e k a ł. Wydawał się spokojny, nie dziwiły go obijające się o siebie bibeloty i statuetki za wygrane zawody, ani nawet plakaty wirujące po pokoju, siłą oderwane od ścian. Damon miał wrażenie, jakby dostrzegał cień uśmiechu na jego twarzy.
Widok przyglądającego mu się brata uspokoił go jednak – Elias zawsze wzbudzał w nim sprzeczne emocje – w pokoju zapanowała więc cisza.
Po chwili do środka wpadła ich matka w piżamie w małe misie i rozczochranymi lokami, zatrzymała się jednak w progu, z dłonią na klamce. Oddychała ciężko i spoglądała na zmianę to na jednego, to na drugiego bliźniaka, próbując zrozumieć co się właśnie wydarzyło.
- Mamo – Elias uśmiechnął się nieco szerzej.
Damon po raz pierwszy zaczął zastanawiać się, ile jego brat tak naprawdę wie. Nagle zaczął mieć wrażenie, jakby Elias już dawno coś  z r o z u m i a ł, podczas gdy on nie dorósł jeszcze, aby zadać odpowiednie pytanie. Czuł się wypchnięty poza nawias, niepasujący do rodziny, której specjalizacją jest jasnowidzenie i magiczne rytuały; serce nieprzerwanie obijało mu się mocno o żebra, a pod czaszką pulsowała adrenalina. Zaciskał i rozluźniał pięści, próbując pozbyć się mrowienia palców.
Damon był dziwakiem tak jak Elias, ale nie od razu było to widać.
Od tamtej pory pracował nad swoimi umiejętnościami – gdy nieco już dorósł, zaczął zastanawiać się nad tym, skąd je posiada i dlaczego tak naprawdę je dostał. Ich ojciec, który pod wieloma względami był dość straszny, bywał również niezwykły i młodzieniec nie miał wątpliwości, że bliźniacy odziedziczyli po nim przynajmniej część tej niezwykłości.
Hope wierzyła w przeznaczenie. Jaki los pisany był jej synom?
Kawałek drewna wirujący w powietrzu spadł gwałtownie na ziemię, kiedy drzwi do garażu otworzyły się i w progu stanął Elias. Damon poczuł jak serce promienieje mu z radości – tak, jego brat naprawdę wzbudzał w nim sprzeczne emocje. Raz go przerażał, innym rozśmieszał lub złościł – chłopak nie mógł jednak zapomnieć o tym, że bez względu na wszystko, bliźniacy nie mogli bez siebie żyć.
- Skończyliście? – zapytał, czując jak usta rozciągają mu się w uśmiechu.
Elias kiwnął głową.
- Przynajmniej na dzisiaj. Co robicie?
- Roderick pracuje, a ja mu przeszkadzam – Damon zaśmiał się, wymachując nogami w powietrzu. Wziął do ręki piłę do drewna i zaczął obracać ją w palcach. – A ty co robiłeś?
Elias potarł oko wierzchem dłoni. Zawsze tak robił, gdy był zmęczony.
- Wieszczyłem – odparł po prostu. Tak jak Roderick, młodszy z braci był mistrzem w udzielaniu krótkich i zwięzłych odpowiedzi.
Damon odłożył piłę i zeskoczył z blatu, wzbijając tumany kurzu i pyłu. Niezależnie od tego, ile ich wuj spędzał czasu na sprzątaniu, nie mógł się ich pozbyć.
- Kupiłem z Irą kilka plakatów, możemy je teraz powiesić – powiedział Damon. W progu odwrócił się i pomachał Roderickowi – miło się gawędziło – dodał, na co wuj tylko pokiwał głową.
Chłopcy popędzili do swojego pokoju – a przynajmniej Damon, Elias szedł szurając butami i uważnie przyglądając się wiszącym po drodze lustrom. Musieli minąć wielki hol i wdrapać się na trzecie piętro, po wąskich, drewnianych schodach – na tym poziomie znajdował się tylko ich pokój i wielki, zakurzony strych pełen rzeczy, które jeszcze się kiedyś przydadzą”. Elias chciał je przejrzeć.
Najpierw jednak zajęli się posterami. Większość z nich było plakatami z kilku kultowych filmów – Gwiezdnych Wojen, Obcego, Łowcy Androidów, Soku z żuka… Reszta przedstawiała wyścigowe samochody – takie mógł wybrać tylko Damon. Powiesili je nad łóżkami i w przestrzeni między szafą, a pustą półką, czekającą aż wypełnią ją książkami. Elias przybił do ściany łapacz chmur, w tym czasie Lena przyniosła im dwa obrazy bez ramy, które mogliby gdzieś umieścić – na jednym z nich namalowała wrzosowiska pełne odcieni fioletu i błękitu przeplatających się nawzajem, a na drugi, bardziej młodzieżowy, przedstawiał kolorową Indiankę wykonaną akwarelami, ubraną w pióra i futra. Chłopcy zagospodarowali dla nich miejsce tam, gdzie w przyszłości miało stanąć biurko – jako że to piętro zajmował tylko strych i ten pokój, pomieszczenie było wielkie, z wolną przestrzenią, z którą mogli zrobić, cokolwiek tylko chcieli.
Potem zajrzeli na strych – Elias czuł się podekscytowany. Uwielbiał chodzić po antykwariatach i na pchle targi, kupować lub po prostu oglądać stare przedmioty, a poddasze w Bowers House zapełniały wiekowe meble, pudła z ubraniami zabezpieczonymi przed molami oraz przedmioty, które w półmroku wyglądały jak upiory. Samo pomieszczenie wydawało się niezwykle nagie, z nieotynkowanymi ścianami, krokwiami wiszącymi pod sufitem i o zapachu kurzu i drewna. Było niezwykle parno, Damon widział wirujące drobinki pyłu w smugach światła.
Zaczęli przeglądać rzeczy. Nie mieli szans natrafić na osobiste przedmioty, wszelkie zdjęcia, pamiętniki bądź listy znajdowały się w pokoiku na pierwszym piętrze, nazywanym zwykle bawialnią. To tam przechowywało się historię rodu Bowersów, na ścianie wisiał nawet wielki gobelin z drzewem genologicznym – Lena już umieściła na nim imiona chłopców, niedługo po tym, jak się urodzili. Nie zostało na nim już zbyt wiele miejsca.
Damon znalazł piękne, rzeźbione biurko, bliźniacy zataszczyli je więc do swojego pokoju i postawili pod obrazami. Elias wytarł je z kurzu, sprawdzając wszystkie szuflady. Wysuwały się dość topornie, postanowili więc poprosić Rodericka, aby je naprawił. Odnaleźli również krzesło z miękkim obiciem, które pasowałoby do mebla, musieli jednak najpierw zanieść je do wujka, było bowiem w o wiele gorszym stanie niż wcześniejszy mebel – należało pomalować drewno i wymienić tapicerkę. Znaleźli również piękny, stojący zegar i fotel – wszystko to zanieśli do pokoju.
Damon zaczął skakać po swoim łóżku, podczas gdy Elias stał na środku pomieszczenia i już myślał, jak to wszystko dokładnie urządzić. Naprzeciwko drzwi znajdował się świetlik z trójkątnym witrażem, a po jego stronach dwa łóżka, stojące do siebie równolegle; przez kolorowe szkiełka powietrze wydawało się być przesycone kolorami i Damon już wyobrażał sobie, jak ich pokój będzie wyglądać.
Przez ich liczne przeprowadzki, bliźniacy nigdy nie mogli pozwolić sobie na urządzanie pokoi – każde z ich zajmowanych mieszkań zawsze wyglądały niezwykle koczowniczo, czasem nawet nie rozpakowywali pudeł. Kupowanie plakatów nie miało sensu, bo zaraz i tak musieliby je zdejmować.
Damon miał więc mieszane uczucia – pragnął odnaleźć mamę, ale jednocześnie nie chciał wracać do dawnego życia. Bowers House było jego domem. Chłopak nigdy nie miał poczucia, że jakaś przestrzeń jest prawdziwie  j e g o. Teraz to się zmieniło, a wystarczyło powiesić kilka posterów i przytaszczyć biurko.
Elias wyszczerzył się do niego.
- Zgłodniałem.
Damon zaśmiał się i z hukiem zeskoczył z łóżka.
- Na Boga, ja też. Ta robota jest wykańczająca.

Komentarze

  1. Tak tylko wspomnę: po drodze trafilam na drobne literówki, ale nic takiego poważniejszego ^^
    Ach, idealny prezent na urodziny :P Cieszę się, że Damon spędza czas z rodziną a nie czeka tylko na brata. Chociaż mistrzem taktu to on na pewno nie zostanie ���� I fajnie, że on też ma moce; już sie zaczęłam zastanawiać czy nie jest czarną owcą... No, ale nie jest, także yaaay ^^
    Czekam na kolejny ^^
    Pozdrawiam
    Sonia ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wyjaśniło się, dlaczego jego kartą jest Mag :)

      P.S. Wszystkiego najlepszego!

      Usuń
  2. Naprawdę ciekawe opowiadanie, denerwuje mnie tylko układ bloga, ciężko się czyta kolejne rozdziały, i czasem powtórzenia pewnych zdań, jak to, że Damon jest dziwolągiem, ale mniej to widać. Spokojnie, nie minęło tak wiele stron, czytelnicy pamiętają ☺

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga