ROZDZIAŁ 50

Nastało lato.
W chwili kiedy przekroczył próg łuku, świat zawirował mu przed oczyma, przez co Elias przez chwilę myślał, że upadnie; zaraz jednak odzyskał równowagę i w tym samym momencie zdał sobie sprawę, że czuje świeże, lekko lepiące się powietrze, tak inne od tego, którym oddychał przez ostatnie dni.
Rozejrzał się po opuszczonym pomieszczeniu, mając wrażenie, że nawet grawitacja jest tu inna. Musiał znajdować się w dawnej recepcji, widział starą, popękaną ladę, kratę i ściany odłażące z tynku. W powietrzu unosił się zapach kurzu i czegoś bardziej kwaśnego, prawdopodobnie pleśni.
- Chyba przegapiliśmy swoje urodziny – powiedział Damon, wyglądając przez drzwi. Choć w środku było chłodno, na zewnątrz lał się żar.
Elias podszedł do brata.
- Mam nadzieję, że tylko jedne.
- Na pewno. Nie przebywaliśmy w Piekle wystarczająco długo, aby minęły nam dekady.
Młodszy bliźniak kiwnął głową. Mieli po dwadzieścia lat.
- Jak myślisz, Rod się obudził? – Zapytał go brat.
- Później sobie o nim podyskutujecie – wtrąciła Keva. – Mamy robotę.
Elias przypomniał sobie, co zamierzali zrobić i przyznał jej rację. Wolał to zrobić szybko, zanim aniołowie i upadli zorientują się, że Lucyfer już ich nie chroni. Damon i Keva spojrzeli na niego, wyczekując instrukcji.
- Potrzebuję jakieś tafli – powiedział. – Cokolwiek, dzięki czemu mógłbym wieszczyć.
- I to będziesz robił? Wieszczył? – Zdziwił się Damon.
Elias potwierdził.
- Muszę wejść w trans. Medytacja byłaby za wolna. Wieszczenie pozwala mi… jakby w y j ś ć  z siebie, dzięki czemu mogę z pewnej odległości spojrzeć na czas i odgadnąć, co się stanie. Może tym razem uda mi się zawędrować tam, gdzie aktualnie przebywa Bóg.
Damon skrzywił się z powątpiewaniem.
- Nie brzmi to zbyt przekonująco.
- Mam przeczucie, że to się uda. Pomyśl tylko, ciotka Sophie latami mnie tego uczyła! Ty będziesz mnie uziemiał, tak jak wtedy, gdy wszedłem do lustra, żeby spotkać się z Kevą.
Dziewczyna pstryknęła palcami.
- W starym kiblu są lustra. Przyniosę jedno.
Kiedy wyszła, Damon chwycił Eliasa za ramię.
- Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? – Zapytał.
- Tak, jestem pewien.
Jego brat nie wyglądał na przekonanego, w jego oczach Elias widział przytłaczający go niepokój – chciał jakoś go pocieszyć, przekonać, że wszystko skończy się dobrze. Nie sądził jednak, aby jego słowa zabrzmiały wystarczająco pokrzepiająco.
Poza tym nawet gdyby chciał, i tak nie zebrałby odpowiedniej kombinacji słów.
Wyjął więc talię tarota z kieszeni oraz przetasował ją, przykucając na najbardziej czystej części podłogi i ustawił trzy karty przed sobą. Damon nachylił się, aby na nie spojrzeć.
GWIAZDA, WIEŻA BOGA, TRÓJKA PAŁEK.
Elias podciągnął nosem.
- I? – Ponaglał go brat. W zbroi i z mieczem u pasa wyglądał jak prawdziwy wojownik.
- Cokolwiek się stanie, skończy się dzisiaj – odparł młodszy bliźniak, wskazując pierwszą kartę. – Ta karta oznacza koniec podróży. – Nagle zmarszczył brwi. – Nie rozumiem. Gwiazda symbolizuje osiągnięcie celu, sukces, ale ta… - wskazał na Wieżę Boga. - …ta wręcz przeciwnie. To działanie z góry skazane na niepowodzenie. Te karty się wykluczają.
- A ta trzecia?
- To negocjacje. Szukanie kompromisu.
Elias znowu spojrzał na dwie pierwsze karty, próbując zrozumieć ich sens – takiego zastała go Keva, trzymająca w dłoniach popękane lustro, które musiała wyrwać ze ściany. Położyła je na ziemi i podeszła do nich.
- Na co patrzycie? – zerknęła na karty. – Próbujecie odgadnąć, jak to wszystko się skończy?
- Mniej więcej – mruknął Damon.
- Ale tutaj nic się nie zgadza – dodał Elias. – Karty dają sprzeczne informacje.
- Więc pociągnij jeszcze jedną – odparła dziewczyna.
Elias uznał to za dobry pomysł, jednak jego ręka zawahała się tuż przy talii – nagle zaczął się bać, co takiego mogłyby mu pokazać. Czuł, że karty wcale nie dają kolizyjnych informacji, lecz to on nie potrafi zrozumieć ich sensu. Zdarzyło mu się to po raz pierwszy w życiu – wcześniej tarot zdawał się mówić do niego ludzkim językiem, Elias czytał z niego jak z otwartej księgi.
Keva westchnęła i pociągnęła kartę za niego.
ŚMIERĆ.
Elias wypuścił powietrze z płuc.
- To mi mówi jeszcze mniej – powiedział.
Zamknął na moment oczy i głęboko odetchnął, uspakajając na moment myśli.
- Zaczynajmy – powiedział w końcu, otwierając oczy i zbierając karty. – Nie ma sensu teraz zastanawiać się nad znaczeniem, skoro mamy coś do roboty.
Reszta zgodziła się bezgłośnie. Niepokój, który wcześniej odczuwali, stał się jeszcze silniejszy. Elias chciał mieć to już wszystko z głowy, marzył o powrocie do Bowers House i wyspaniu się we własnym łóżku.
Oparli kawałek lustra o ścianę, aby stało; Elias usiadł po turecku przed nim i wyciągnął dłoń, aby pochwycił ją brat. Podobnie jak przy rytuale, który wysłał ich do Piekła, teraz również nie mogli zadbać o bezpieczeństwo, zapalając świeczki i okadzając pomieszczenie – musiało wystarczyć lustro i nadzieja, że wszystko skończy się dobrze.
Elias nie był z tego zbytnio zadowolony.
Nagle zaczął drżeć.
- Zdenerwowany? – zapytała Keva.
Młodzieniec zaśmiał się ochryple.
- Mam rozmawiać z Bogiem. Tak, jestem trochę zdenerwowany.
Dziewczyna nachyliła się i cmoknęła go w usta.
- Powodzenia.
Elias pokiwał głową i nagląco pomachał dłonią ku bratu, wciąż czekając, aż ten ją pochwyci. Starszy bliźniak usiadł w końcu przy nim, ani słowem nie komentując jego zażyłość z zaklętą dziewczyną i ścisnął mu palce.
- Gotowy – powiedział.
- Ja też – Elias raz jeszcze odetchnął, po czym skierował wzrok ku porysowanemu lustru, który trochę zniekształcał jego obraz.
Już miał skoczyć w jego taflę, kiedy niebo przysłonili aniołowie.
***
Damon skoczył na równe nogi, zaciskając dłoń na rękojeści katany. Nawet tutaj trzepot skrzydeł był ogłuszający, na moment zapanował migotliwy półmrok, kiedy ich sylwetki przysłoniły słońce. Damon spojrzał na brata, wciąż gotowego wieszczyć.
Nie miał pojęcia co robić.
- Ja będę go uziemiać – powiedziała Keva, przysiadając się do młodszego bliźniaka. – Ty zajmiesz się obroną.
Damon wciąż nie wiedział co sądzić o tym, co rodziło się między ich dwójką, cokolwiek to było. To jednak nie czas na takie myśli.
- Jesteś pewna?
Keva przewróciła oczami.
- Przecież powiedziałam.
Damon szybko przekazał jej wskazówki, jakie lata temu dała mu ciotka Sophie. Dłonie Eliasa oraz Kevy splotły się i młodszy bliźniak bez zbędnego słowa ponownie odwrócił się do lustra, ignorując rosnący hałas. Wziął kilka głębokich oddechów, starając się przysłonić twarz kamienną maską, ale nawet Damon potrafił wyczuć ogarniające go zdenerwowanie.
Po chwili już go nie było, jego spojrzenie stało się mętne i dalekie – Damon odwrócił wzrok, nie mogąc tego znieść.
Ruszył w stronę wyjścia, dobywając katany.
W końcu do tego się urodził. Czyż ciotka Sophie przez lata nie dawała mu tego do zrozumienia?  Istnieje, aby bronić brata. Chrzanić Lucyfera i jego gadaninę o traktacie o nieagresji.
On nic o nich nie wie.
Wyszedł na zewnątrz, opuszczając ostrze wzdłuż uda i czekając, aż aniołowie wylądują, jednocześnie starając się ustać na nogach mimo silnego wiatru wznoszonego przez ich ogromne skrzydła. Kiedy stanęli na ziemi, przedzielał ich już tylko zarośnięty pas torów, zardzewiały od starości. Damon nie poruszył się.
Przed szereg wyszedł Archanioł Michał. Damon nie zdziwił się, właśnie jego spodziewał się zobaczyć.
- Niech zgadnę, chcecie, abym wywiązał się z umowy.
Archanioł zacisnął zęby, nawet z tej odległości młodzieniec widział, jak poruszają mu się mięśnie żuchwy.
- Chcemy twojego brata – odrzekł władczo.
- Nie ma mowy. Prędzej umrę, niż wam go oddam.
Archanioł Michał skrzywił się.
- To da się zrobić.
Damon uniósł lekko katanę i przygotował się do ataku, gdy nagle z pomiędzy drzew wyłonili się upadli i z krzykiem na ustach zaatakowali aniołów, którzy momentalnie wydobyli broń. Może Keva rzeczywiście miała rację, wciągając w to jeszcze jedną stronę – choć pewnie do tego czasu zaangażowaliby się w sprawę już sami.
Z drugiej strony fakt, że obie armie znalazły się tu tak szybko udowadniał, jak bardzo pragnęli zagarnąć dla siebie Eliasa.
Po miesiącach, jakie minęły od dnia, w którym cała trójka spadła do Piekła, inicjatywa ich wrogów wciąż nie malała.
Przez chwilę młodzieniec po prostu stał i patrzył, nie bardzo wiedząc co powinien zrobić – upadli i aniołowie starli się ze sobą, zapominając o Damonie i ukrywającym się za jego plecami Eliasie. Po chwili jednak zaatakował, wciąż trzymając się blisko drzwi do budynku, pilnując, aby nikt nie wtargnął do środka. Siłą umysłu poniósł starą ławkę i cisnął nią w walczących, starając się odgonić wojowników od siebie – nie mogli dowiedzieć się, że Elias jest w tej chwili właściwie bezbronny.
Jeden z upadłych rzucił się na niego, Damon zasłonił własne ciało ostrzem i cisnął mężczyzną w bok, po czym zamachnął się na kolejnego.
Wtedy drogę zagrodził mu upadły anioł, niezwykle przypominający z wyglądu Kevę. Damon nie musiał pytać, wiedział, że ma przed sobą Azazela, demona pustyni. Młodzieniec mocniej ścisnął katanę i uniósł ją w górę, aby demon nie miał wątpliwości, że ten nie zawaha się z niej skorzystać.
- Gdzie jest moja córka? – zapytał, a cienka stróżka krwi spływała mu po skroni.
- Nie chce mieć z tobą nic wspólnego – odarł Damon, szerzej rozstawiając stopy, gotowy do ataku.
Azazel skrzywił się, a Damon nie mógł powstrzymać się przed parsknięciem.
- Tobie też coś obiecała? – Spytał. – Ustaw się w kolejce do skarg i zażaleń, zaraz za Archaniołem Michałem.
Azazelowi nie spodobała się ta odpowiedź. Rzucił się na niego, unosząc wysoko miecz, Damon szybko zasłonił się własnym ostrzem, a ziemia pod ich stopami zadrżała jak wtedy, gdy w Piekle stracił nad sobą panowanie. Azazel zachwiał się, a Damon mocniej na niego naparł, podczas gdy bitwa wokół niego wciąż trwała i trwała i trwała… Młodzieniec czuł jak puls wybija mu jej takt, szczęk stali wybrzmiewa mu w głowie śpiewem, jak bezład staje uporządkowany i logiczny. Tory zaczęły wznosić się i wyginać, ziemia mocniej zadrżała. Damon ciął krzyżowo i jego ostrze w końcu dosięgnęło przeciwnika, barwiąc jego pierś na czerwono – Azazel krzyknął, lecz to go nie powstrzymało i już chwilę potem posłał w stronę młodzieńca serię ataków, przed którymi Damon ledwo się osłonił. Bitwa wiąż trwała i trwała i trwała… Upadli i aniołowie nie przestawali walczyć – podobnie jak Damon wpadli w bitewny szał i tylko coś naprawdę wielkiego mogło ich powstrzymać.
I to właśnie nadeszło.
Tyle że nie ze strony Damona.

Komentarze

  1. Cytując klasyka: "I Bóg się wkurwił". Przepraszam, musiałam.
    Nooo, Azazel, czekałam na Ciebie! Dobrze Cię widzieć!
    Podziwiam Eliasa. Wali się, pali, bitwa wokół nieho, a on "spokojnie" wchodzi w trans. Lol xd
    Wgl jestem trochę zaskoczona, że Keva tylko z tłumaczenia ogarnęła jak być dobrą kotwicą. Mam wrażenie, że Damon bardziej wiedział co robić przez wychowanie się u Bowersów... Chyba że mogła to robić z Mariah? 🤔
    No, kolejka do Eliasa robi się coraz większa, aż się dziwię, że i po Damiana nikt się nie upomniał...
    Ech, Elias, nie do końca się wykluczają, moim zdaniem po prostu i jedno, i drugie będzie zbyt uparcie stało przy swoim i musicie znaleźć wspólny mianownik...
    Czekam co będzie dalej!
    Sonia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga