ROZDZIAŁ 26
Elias rozłożył przed sobą podręcznik, tak
aby Keva również mogła na niego patrzeć – póki co znali tylko podstawowe znaki,
chłopak nie tracił jednak zapału. Jedną z rzeczy, jaką wraz z bratem
odziedziczył po ojcu, był talent do języków i podejrzewał, że dziewczyna ma
podobnie, ostatecznie w jej żyłach również płynęła anielska krew.
Wcześniej ją o to zapytał, tradycyjnie używając
kartki papieru i długopisu. Chciał wiedzieć, kim są jej rodzice. Zastanawiał się,
czy jedno z nich wciąż żyje.
Keva wzruszyła ramionami.
Mój
ojciec nie jest człowiekiem – odpisała, trochę jakby się do tego
zmuszając. Po chwili dodała, kreśląc słowa na tej samej stronie. – Nie chciałbyś go poznać.
Elias próbował dopytywać, ale szybko go
zbyła.
Teraz siedział na podłodze i patrzył, jak
dłonie dziewczyny układają się w kolejne losowe słowa. Ja. Ty. Iść. Kot.
Książka. Bacznie obserwował każdy jej
ruch, wciąż myśląc o tym, co powiedziała im Mariah Bowers i co mogłoby to
znaczyć. Kim jesteś, Kevo? Dlaczego nie chcesz o tym mówić?
Sięgnął dłonią po aparat leżący obok, po
czym wycelował obiektywem na podręcznik i rozsypane wokoło plansze, na których
tańczyły barwne plamy rzucane od witraża. W chwili, kiedy pstryknął zdjęcie,
usłyszał pukanie od strony lustra. Spojrzał na dziewczynę.
- Ucz
się – zamigała.
Elias uśmiechnął się i położył na wznak,
głową do zwierciadła. Keva oparła dłonie na udach, zaciskając z niezadowoleniem
usta w wąską linię. Złote włosy w zmierzwionych pasmach opadły dziewczynie na
policzki i chłopak zapragnął zgarnąć je do tyłu.
Nie mógł tego zrobić. Zamiast tego
ponownie uniósł aparat do twarzy i zrobił Kevie zdjęcie.
Dziewczyna cofnęła się gwałtownie,
odpychając nogami od ramy lustra, a z jej ust wydobył się potok słów – Elias
nie potrafił nawet zgadnąć, co właśnie mówiła.
Podniósł się, trochę rozbawiony jej reakcją. Keva odwróciła się do niego profilem, ale zaraz ponownie na niego spojrzała, gdy delikatnie stuknął w szybę. Zerkając na nią kątem oka chłopak odłożył aparat i sięgnął po podręcznik, żeby
zadać kolejne pytanie.
- Skąd
pochodzisz? – zapytał ją, ignorując chmurne spojrzenie, jakim go obdarzała.
- A
ty? – wskazała na niego.
Elias próbował zignorować fakt, że po raz
kolejny miga się od odpowiedzi. Machnął ręką wokół siebie, nie spuszczając z
niej spojrzenia.
- Stąd.
Keva kiwnęła głową.
Chłopak wskazał na nią palcem.
- A
ja z Irlandii – przeliterowała, po czym wygładziła szarą koszulę,
zasłaniając nią uda.
Elias przypatrywał się jej, gorączkowo
myśląc, jak pociągnąć temat, aby otrzymać więcej informacji. Zaczęło go to
męczyć. Nie ufali sobie i mieli ku temu powody, Elias chciał jednak wiedzieć,
dlaczego ją zamknięto. Dlaczego Mariah mówiła o niej takie rzeczy. Dlaczego,
dlaczego, dlaczego.
Wytarł spocone dłonie o spodenki.
- Moja
mama też zniknęła w lustrze – przeliterował mozolnie. – Wykonała jakiś rytuał i zniknęła.
Keva przekrzywiła głowę, uważnie się w
niego wpatrując. Eliasowi przyszło nagle na myśl, czy nie ciągnie go do tej
dziewczyny, bo jego matkę być może spotkał ten sam los. Może Hope Bowers
również przebywała w zwierciadlanym, wypaczonym odbiciu tamtej kamienicy…
Nie – uciął w myślach chłopak. Mieszkanie,
w którym to się stało, wyparowało. Bowers House nadal stoi.
- Kiedy?
– zapytała Keva, wyrywając go z zamyślenia.
- Lata
temu. – Elias rozejrzał się po swoim
pokoju. Nie mógł uwierzyć, jak dawno się to stało. Zupełnie jakby Hope Bowers nigdy nie
uczestniczyła w jego życiu.
Znowu spojrzał na swoją rozmówczynię.
- A twoja mama?
- Też
zniknęła – Keva machnęła ręką, jakby próbowała pokazać, że to nic ją nie
obchodzi. – W pewnym sensie. Źli rodzice
tak mają.
Elias otworzył usta, jakby chciał
powiedzieć, że Hope nie jest… że nie była złą matką. Z jakiegoś powodu nie
potrafił jednak tego zrobić.
Zanim zastanowił się nad kolejnym pytaniem, w progu
stanął Damon.
- Jak wam idzie? – zapytał, opierając się
o framugę.
- Całkiem nieźle – Elias uśmiechnął się do
niego, a Keva wychyliła do przodu, opierając dłonie na udach, bo z miejsca, w którym stało lustro, nie mogła
zobaczyć drzwi. – Chociaż póki co głównie literujemy do siebie słowa.
Damon zrobił kok do przodu.
- Może ja też powinienem się tego nauczyć?
- Jeśli chcesz.
Starszy bliźniak usiadł obok i pomachał do
Kevy; dziewczyna uniosła wysoko podbródek, mierząc go spojrzeniem.
Elias patrzył jak jego brat podnosi jeden
z arkuszy.
- Bardzo trudne do zapamiętania? – Zapytał
Damon.
- To jak nauka nowego języka – wyjaśnił
młodszy bliźniak. – Dzięki tacie mamy do tego genetyczne predyspozycje, więc
nie jest tak źle.
Damon nie skomentował, zamiast tego wziął
do ręki podręcznik i zaczął go przekartkowywać.
- Możesz być moim nadwornym nauczycielem –
powiedział.
- Chciałbyś – prychnął Elias i z powrotem
spojrzał na Kevę. – Brat dopytuje się o
postępy w nauce – wyjaśnił jej, bo nie chciał, aby czuła się wykluczona.
Damon wstał z podłogi i ruszył w stronę
biurka.
- Chyba nie będę wam przeszkadzał – stwierdził,
nawet się do nich nie odwracając.
- Możesz zostać. Zobaczysz jaki jestem w
tym zajebisty – Elias wyszczerzył zęby.
- Moje oczy by tego nie wytrzymały – zaśmiał
się Damon i usiadł na krześle, sięgając po swoje szkicowniki. – I jeszcze
jedno, jesteś mi winien notatnik.
Młodszy bliźniak zachichotał. Uważnie
powtórzył wszystko Kevie, literując poszczególne słowa. Dziewczyna uniosła tylko brwi. Elias miał wrażenie, że w towarzystwie
jego brata stała się bardziej spięta – a może ciągle taka była, ale dopiero
teraz chłopak zwrócił na to uwagę?
Stuknął palcami o szybę lustra.
- A więc Irlandia? – zamigał.
- Taka większa wyspa – odparła Keva. Słowo
„wyspa”, musiała przeliterować. Odwróciła twarz do okna, więc Elias znowu
wpatrywał się w jej profil.
Chłopak odwrócił na chwilę od niej wzrok i zerknął
się w stronę swojego brata – Damon siedział po turecku na krześle i nachylał
się nad blatem biurka, całkowicie niezainteresowany ich dwójką. Znowu coś
rysował i Elias zaczął się zastanawiać , czy ma on już wybrany kierunek
studiów.
Odgonił te myśli, po czym znowu
przyciągnął do siebie podręcznik.
Keva – ułożył usta w kształt imienia
dziewczyny, ale nie wypowiedział go na głos. Ona jednak jakby go usłyszała, bo
znowu się do niego odwróciła; nie patrzyła jednak na jego twarz, lecz na
otwartą między nimi książkę.
***
Siedzieli na tarasie, ukryci pod baldachimem liści bluszczu zwisających z drewnianej kratownicy. Zanim do nich dołączył, Elias przez chwilę obserwował swoją rodzinę ukryty w pod dachem domu, ze zmęczeniem opierając się o framugę. Kiedy rozglądał się wokoło, widział tylko lustra pozbawione jego odbicia i w końcu wyszedł na zewnątrz, usiłując od nich uciec; Nina podała mu filiżankę herbaty, gdy zajął miejsce obok niej. Nikt nie skomentował jego przybycia.
Informacje, które zdołali od niej
wyciągnąć, nie napawały optymizmem i być może nie on jeden wciąż o nich myślał.
Elias był zagubiony.
Słowa Mariah pozostawały dość
niejednoznaczne, a przynajmniej tak chciał je widzieć Elias – czy Keva naprawdę
kogoś zabiła? Czy może chciała zabić, albo tylko się broniła? Chłopak nie miał
pojęcia, w jakim czasie się wychowywała. Elias chciał jej znienawidzić, tyle
tylko, że… n i e p o t r a f i ł.
Mariah wspominała coś o zdradzie i chłopak
czuł się tak, jakby to on kogoś zdradzał – nie miał tylko pewności kogo
dokładnie. Nie mógł się wyzbyć p r a g n
i e n i a, jak i towarzyszącym mu
nieprzerwanie w y r z u t ó w s u m i e n i a.
Nie mógł tego znieść.
Teraz jednak siedział na tarasie i cieszył
się ciepłym dniem.
- To tak jakbyśmy mieli w domu
niechcianego lokatora – mruknęła Ira, pijąc koktajl, do którego najpewniej
wlała coś mocniejszego.
- I którego nie możemy się pozbyć – dodała
Lena.
- I który nie płaci czynszu – zaśmiał się
Damon.
- Ale przynajmniej nie wyjada z lodówki –
zauważył Elias.
Damon wybuchnął gromkim śmiechem, w tym
czasie Nina wychyliła się i zerwała kilka liści bluszczu, po czym zaczęła pleść z nich wianek. Brakowało już tylko
Roda i ciotki Sophie – ten pierwszy siedział najprawdopodobniej w swojej pracowni, tak
miejsce pobytu kobiety pozostawało tajemnicą.
- Wiecie już, co z nią zrobić? – Dociekała Nina, a jej palce z wprawą pracowały z giętkimi gałązkami.
- Wiecie już, co z nią zrobić? – Dociekała Nina, a jej palce z wprawą pracowały z giętkimi gałązkami.
Na chwilę zapanowała cisza – prawda była
taka, że nikt nie miał pojęcia, co o tym myśleć.
- Elias, dowiedziałeś się już od niej
czegoś? – Westchnęła z rezygnacją Lena, rozmasowując sobie skronie.
- Dopiero uczymy się komunikować – odparł
młodzieniec. – Poza tym, nie ufa mi jeszcze na tyle, żeby cokolwiek powiedzieć.
- Cholera – warknęła Ira.
- Coś czuję, że jedyne co możemy w tej
chwili zrobić, to po prostu zaakceptować jej obecność – Nina uśmiechnęła się
lekko, jakby kompletnie niczym się nie martwiła.
- Chyba sobie żartujesz – Ira z furią wycelowała
w nią palcem. – Nie mogę się spokojnie wyszczać, bo wciąż się zastanawiam, czy nie ma jej w lustrze i mi się
nie przygląda! To wkurwiające!
- Po co miałaby to robić? – Lena skrzywiła
się z niesmakiem.
- Poza tym cokolwiek zrobiłem, my też
możemy ją teraz zobaczyć – wtrącił Elias. – Skoro ty jej nie widzisz, to ona
ciebie też nie.
Damon prychnął.
- I tak wciąż siedzi u nas.
- Nieprawda.
- Prawda – Damon zarechotał, szczerząc się
w całkowicie szczerym i nieco złośliwym uśmiechu. – To, że teraz siedzisz z
nami a nie z nią, jest jakimś cudem!
Elias zarumienił się, bez skutku szukając
w głowie słów, którymi mógłby się odgryźć.
- Zostaw go – rzekła łagodnie Nina,
uśmiechając się do młodszego bliźniaka. To sprawiło, że Elias poczerwieniał
jeszcze mocniej.
Damon nie mógł powstrzymać się od śmiechu,
wręcz tarzał się po ziemi – Elias nie wytrzymał i rzucił się na niego z
pięściami, co po chwili przerodziło się w siłowanie na trawie.
Trwało to chwilę, po czym jak gdyby nigdy
nic rozdzielili się, czerwoni na twarzach, ciężko oddychając. Damon wciąż
szczerzył się głupio.
- Skończyliście? – Ira uniosła brew,
dopijając koktajl.
- Myślę, że ciotka Sophie to załatwi – rzekł
Damon, ignorując kobietę i odchylając się w tył, opierając ciężar ciała na
dłoniach.
- Nie możemy wciąż na niej polegać –
wtrąciła Lena, ale bez przekonania.
- Jest Papieżycą, w końcu wpadnie na to,
co z tym wszystkim zrobić!
Lena westchnęła i skierowała twarz ku
słońcu. Choć starała się wyglądać na spokojną, Elias wiedział, że wcale taka
nie jest.
- Martwię się, że to nas przerośnie –
przyznała po chwili.
- To dzieciak – wyburczała Ira. – Co może
nam zrobić?
- A tamto… coś? Czułaś go Iro. To nie są
żarty.
Nina przerwała wyplatanie wianka i przez
chwilę wpatrywała się w swoje dłonie.
- On nie chce nas – powiedziała.
- Długo o tym myślałem – przerwał jej
Damon, zagryzając w konsternacji wargę. – Czy zastanawialiście się, czy… tamten demon może być jak nasz ojciec?
- Niewykluczone – przyznała Ira. – Tyle
tylko, że ten jest bardziej… mroczny.
- Mógłbym z nim pogadać – Elias spuścił
wzrok na swoje dłonie, zaciśnięte na brzegu koszulki. – W sensie z tatą. Może
wiedzieć coś na ten temat.
- Nie! – Krzyknął Damon z nagłą złością,
przez co Elias bał się na niego spojrzeć. – Nie będziesz z nim rozmawiać!
- Przecież nie mówię, że… chcę tylko zapytać
go o kilka rzeczy.
- Nie!
- Spokojnie – wtrąciła Lena. – Eliasie,
miło że chcesz to zrobić, ale lepiej go w to nie mieszać.
- W porządku.
Damon wyglądał na bardziej zdenerwowanego
niż Elias przypuszczał i chłopak pożałował, że w ogóle poruszył ten temat – w
końcu nawet nie wiedział jak się skontaktować z ich ojcem. Nie wiadomo nawet,
czy posiadał telefon.
- Myślę, że póki ta dziewczyna tkwi w
lustrach, jesteśmy bezpieczni – zauważyła Ira. – Na razie, lepiej jej nie
wyciągać.
Elias z trudem rozprostował palce.
- I tak nie wiemy jak to zrobić.
- Słuszna uwaga – Ira podniosła pustą
szklankę, jakby wznosiła toast.
- Wychodzi więc na to, że jesteśmy w
punkcie wyjścia – mruknął Damon.
Nikt mu nie odpowiedział.
Cykady wciąż grały.
"(...) w końcu jej żyłami również płynęła anielska krew." O Chryste, co tu się przydarzyło XD "W końcu w jej żyłach również płynęła anielska krew", tak brzmi bardziej po polsku
OdpowiedzUsuń"jeśli ten pierwszy siedział w swojej pracowni, tak miejsce pobytu kobiety pozostawało tajemnicą. " to jeśli m tu jakoś nie pasuje... Bo to brzmi, że miejsce ciotki jest tajemnicą jeśli on jest w pracowni... Myślę, że może lepiej by zamienić to jeśli na jak, ale nie jestem pewna
Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało podoba mi się to zakończenie (nie wiem czemu kojarzy mi się z końcem jakiegoś odcinka w anime... Obwińmy za to moje słuchanie soundtracku Spirited away na repeacie XD)
W każdym razie... Damn, Damon, spokojnie. Btw zaczynam się gubić. Jak to jest z ich ojcem? Żyje w świecie żywych? Czy tym poza? Czy to działa podobnie jak w Lucyferze czy PJO? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
Fajnie ci wychodzi ten zaczątek może romansu między Eliasem a Kevą. Jest taki... Lekki, przyjemny. Ale Keva po wyjściu z lustra będzie chyba potrzebowała psychologa, choleryczność chyba idzie co najmniej złagodzić :P
Czekam na kolejny <3
Sonia
Kurczę, a mi to pierwsze zdanie pasuje. To jak "kanałami płynęła woda" oraz "w kanałach płynęła woda". Obie wersje wydają mi się w porządku. Sama nie wiem :/
UsuńA co do ojca... Może żyje w naszym świecie, ale jego anielska natura sprawia, że patrzy z góry na ludzką technologię?
¯\_(ツ)_/¯
No nie bardzo, bo nawiązujesz tu do utartych zwrotów np. „w żyłach płynie błękitna krew” (szlacheckie pochodzenie) i „płynie krew w żyłach” (ogólnie życie).
UsuńMożesz też zajrzeć do korpusu PWN: https://sjp.pwn.pl/korpus/szukaj/%C5%BCy%C5%82ami%20p%C5%82ynie.html i zobaczyć, że wszystkie odniesienia prowadzą do krwi płynącej W żyłach, a nie żyłami. To sprawia, że chociaż twoje porównanie do kanałów (kanałami) jest okej, to jednak ludziom przy czytaniu taka nieznana konstrukcja może wydawać się dziwnym potworkiem.
A w ogóle to cześć i czołem, i tak dalej; przyszłam się tylko przypomnieć, bo nie wiem, czy wiesz, ale na WS 25 stycznia pojawiła się ocena twojego bloga. ;)